Zabójstwo prezydenta Narutowicza było czynem politycznego fanatyka, działającego samotnie. Jednak to Narodowa Demokracja uruchomiła ciąg zdarzeń, który popchnął zabójcę do mordu. Dlatego jest politycznie i moralnie za ten czyn odpowiedzialna.
W 1922 r. endecja definitywnie porzuciła strategię zgody narodowej, której przestrzegała od jesieni 1918 r., czyli budowania, umacniania i obrony odrodzonej Polski. Nie była wyjątkiem, gdyż podobnie postąpiły inne obozy polityczne, w tym popierająca Piłsudskiego lewica. Wybory do parlamentu w listopadzie 1922 r. przebiegły więc w gorącej atmosferze. Dążąc do pozyskania wyborców, często nieobytych ze sprawami publicznymi, endecja sięgnęła po antysemicką demagogię, obsadzając się w roli jedynej siły szczerze polskiej. Skupiła wokół siebie szeroki blok wyborczy o nazwie Chrześcijański Związek Jedności Narodowej, który przeciwnicy ochrzcili mianem Chjeny. Zdobyła w wyborach do sejmu 29 proc. głosów, co dało jej aż 38 proc. mandatów. Była pewna, że porozumie się z centrowym PSL-Piast, które zdobyło 16 proc. mandatów, i sięgnie po władzę w państwie. Chciała zepchnąć do opozycji lewicę i szczelnie odizolować posłów mniejszości narodowych, stanowiących ponad 20 proc. sejmu.
Sukces miała w zasięgu ręki, o czym świadczyło wspólne z Piastem obsadzenie stanowisk marszałków: na czele sejmu stanął ludowiec Maciej Rataj, na czele senatu endek Wojciech Trąmpczyński. Zadufana w sobie popełniła jednak błąd. Bez uzgodnienia z Piastem chciała przeforsować własnego kandydata na prezydenta, którego wówczas wybierało Zgromadzenie Narodowe, czyli wspólnie obradujące sejm i senat. Z punktu widzenia ludowców wybrała go fatalnie. Hrabia Maurycy Zamoyski był człowiekiem wielkich patriotycznych zasług, ale też największym, arystokratycznym właścicielem ziemskim w kraju.