Polski charakter wyrasta z włościańskiego pnia pokrytego szlacheckim mchem. Ten mech zasłania chłopską substancję, na pierwszy rzut oka to on się narzuca ze swoimi girlandami ziemiańskiego obyczaju i zieloną miękkością pańskiej gnuśności. Ale pod tym skryty jest twardy pień, pracowitość, bezwzględność, milczenie.
A mówiąc mniej metaforycznie, ogromna większość polskiego społeczeństwa wywodzi się z chłopów – jeszcze przed II wojną było to ok. 70 proc. ludzi – ale z zewnątrz ta chłopska substancja przyjmuje formy, ambicje, nawet kompleksy wielowiekowego kulturowego hegemona, ziemiaństwa. W ciągu ostatnich dwóch stuleci forma ta przybrała przede wszystkim postać inteligencką. To inteligencja o ziemiańskiej proweniencji tworzyła kościec, który II RP dostarczył kadr urzędniczych i wojskowych. Przede wszystkim jednak w ciągu dwóch stuleci wymyśliła najważniejsze opowieści, którymi karmi się polska wyobraźnia; to ona zapisała swoją historię jako historię narodową, a swoje wartości i ideały próbowała i próbuje narzucić jako powszechnie obowiązujące. Takie więc wehikuły wyobrażeń jak powieści Henryka Sienkiewicza czy – na głębszym poziomie – dramaty romantyczne determinują to, co chłopskiego pochodzenia współczesny mieszczanin może wypowiedzieć, a czego – pod żadnym pozorem – nie może. Co więcej, nawet opowieści jawnie polemiczne z tamtymi – Stefana Żeromskiego czy Witolda Gombrowicza – są głęboko zależne od pańskiego ducha, choćby przez bunt przeciw niemu. Bunt bowiem jest odwrotną stroną zależności.
Ogromne przemiany społeczne okresu wojny i powojennego stalinizmu, które przez wymordowanie Żydów i polityczne złamanie ziemiaństwa otworzyły drogę do awansu chłopskiego społeczeństwa na salony – partyjne, urzędnicze, wojskowe, policyjne, a nawet towarzyskie – nie zmieniły charakteru hegemonii kulturowej.