Klub Gąsienicy. Podstawowym sprzętem ratunkowym lotnika znanym już od czasów I wojny był spadochron. Podczas II wojny w lotnictwie brytyjskim, a więc i w jednostkach Polskich Sił Powietrznych (PSP), stosowano spadochrony firmy Irvin. Jeszcze przed wojną założyła ona Caterpillar Club (Klub Gąsienicy), nawiązujący nazwą i emblematem do jedwabników, jako że czasze spadochronów szyto z jedwabnego płótna. Jego członkami stawali się lotnicy, którzy ocalili życie dzięki spadochronowi Irvin, a ich odznaką stała się złota gąsienica z rubinowym okiem. Według szacunkowych danych w ciągu całej wojny skokiem spadochronowym uratowało się ponad 300 polskich lotników. Rekordzistą był por. pil. Czesław Tarkowski, który pisał: „Należę do tzw. Caterpillar Club – klubu gąsienicy – i tak, jak jest mi wiadomo, mam rekord wysokości skoku, to jest 25 000 stóp. Z tej bowiem wysokości trudno jest skakać ze względu na brak tlenu”.
Klub Złotej Rybki. Działania nad akwenami niosły ryzyko wodowania. Dlatego wszystkie samoloty były wyposażone w jedno- i wieloosobowe nadmuchiwane pontony ratunkowe (tzw. dinghy), a członkowie ich załóg – w kamizelki ratunkowe o jaskrawych kolorach, widocznych na tle morza. Te ostatnie po nadmuchaniu wyglądały jak obfity damski biust, więc nazwano je maewestkami – od nazwiska Mae West, ówczesnej gwiazdy filmowej o krągłych kształtach. Kamizelka zapewniała utrzymanie się na powierzchni, pozwalając przetrwać pierwszy wstrząs, nadmuchać ponton gazem z przeznaczonej do tego butli i wgramolić się do niego (nie było to łatwe!). Oczywiście skorzystanie z pontonu nie oznaczało jeszcze ocalenia. Rozbitków poszukiwały służby ratunkowe obu walczących stron. Jeśli sami zestrzeleni lub towarzyszące im samoloty zdołały powiadomić kontrolę naziemną, zwiększało to szanse na ratunek.