Pomocnik Historyczny

Bizancjum zza fasady

Marek Sobczak / Polityka
Marek Sobczak/Polityka

Na początku 2019 r. powstał nowy Kościół prawosławny – autokefaliczna (niezależna) Cerkiew ukraińska. Odkładając na bok kontekst politycznej wrogości na linii Moskwa–Kijów, zauważmy, że stało się to na mocy tomosu podpisanego przez patriarchę konstantynopolitańskiego Bartłomieja. Dekret taki nadal zachowuje formę dokumentu bizantyńskiego, a pozycja Bartłomieja wśród zwierzchników prawosławia (primus inter pares) bierze się stąd, że do XV w. konstantynopolitańskie biskupstwo znajdowało się w stolicy cesarstwa bizantyńskiego, a jego pozycja jako pierwszego po Rzymie była potwierdzona przez najważniejsze sobory Kościoła niepodzielonego. To jeden z przykładów na to, że Bizancjum (jako krąg cywilizacyjny) na dobre nie umarło.

Ale to także dowód na to, jak bardzo stereotyp przysypał historyczną rzeczywistość. Na co dzień bowiem przywołuje się Bizancjum dla (krytycznego) zobrazowania orientalnego przepychu, mianem bizantyńskiego określa się coś nadmiernie kosztownego, przesadnie biurokratycznego, co anachroniczne, amoralne, teatralizowane. Wygląda na to, że blichtr władzy – typowy rzekomo dla imperiów i satrapii – przysłania bogate, zmienne, pełne chwały i blasku, ale także klęsk i mroku dzieje cesarstwa, które istniało ok. 1200 lat. Nie da się ich zamknąć w prostym epitecie.

Mamy przede wszystkim do czynienia z fenomenem starożytnego cesarstwa, które przetrwało, stale się zmieniając, do końca średniowiecza, zarazem z pierwszą chrześcijańską monarchią Europy. Zespoliły się w niej co najmniej trzy kręgi kulturowe: grecko-rzymski, hebrajsko-chrześcijański i orientalny. W sferze cywilizacyjnej Bizancjum można uznać za antyczny łącznik nowożytności, bo to przez nie przefiltrowało się wiele wątków kultury starożytnego Śródziemnomorza.

Pomocnik Historyczny „Dzieje Bizancjum” (100145) z dnia 11.03.2019; Wstęp; s. 3
Reklama