Trzecia płeć
Kastraci w Bizancjum pełnili wszelkie możliwe funkcje
Ze Wschodu do Rzymu, z Rzymu nad Bosfor. Ulice i portyki stolicy cesarstwa szlifowało wielu ludzi, którzy z powodzeniem mogliby stać się pierwowzorem wszechwiedzącego lorda Varysa z „Gry o tron” G.R.R. Martina. Odmienni wyglądem – przecież bezbrodzi i odmiennie starzejący się od reszty mężczyzn, często ciężko doświadczeni przez życie, pozbawieni rodzin i tradycyjnych więzi społecznych, a wobec tego tworzący nowe, alternatywne. Bizantyńska trzecia płeć kulturowa, by użyć określenia Kathryn Ringrose.
Nie byli, rzecz jasna, bizantyńską inwencją. Tu i ówdzie w antyku kastraci występowali w roli kapłanów i służby świątynnej (Azja Mniejsza), pojawiali się też w otoczeniu cesarzy starego Rzymu już od czasów dynastii julijsko-klaudyjskiej (Posydes, ulubiony wyzwoleniec Klaudiusza, 41–54). A skoro cesarza, to także urzędników państwowych i senatorów. We wschodniej części śródziemnomorskiego świata kojarzyli się przede wszystkim z Persją, bo też i dwór szachinszachów szczególnie konsekwentnie korzystał z eunuszej służby pałacowej różnych szczebli co najmniej od czasów Cyrusa Wielkiego.
To właśnie w Persji szuka się najczęściej inspiracji dla zatrudnienia licznych eunuchów w najintymniejszym otoczeniu cesarza w okresie, w którym Rzym przechodził z pryncypatu w dominat. Na dworze Dioklecjana (284–305) niewątpliwie stanowili już dostrzegalną część pałacowego świata. Przeniesienie się Konstantyna (307–337) i następców nad Bosfor utrwaliło trend – zdaniem wielkiego retora Libaniusza eunuchów było u Konstancjusza II (337–340), syna Konstantyna, „więcej niż much wokół pasterzy na wiosnę”. I tak pozostanie aż do czasów Komnenów (XII w.). Wysoko cenieni przez władców, postrzegani jako wierniejsi niż inni, pozbawieni rodzinnych uwikłań i własnych cesarskich ambicji, stanowili rozwiązanie wielu praktycznych problemów monarchów i późnego antyku, i dojrzałego średniowiecza.