Tekst ukazał się w nowym Pomocniku Historycznym „Biografie: Jan III Sobieski 1629–1696”, dostępnym od 17 lipca 2019 r. i w internetowym sklepie „Polityki”.
***
Jak znalazła się w Polsce. „Słynna Marysieńka była jedną z najpiękniejszych pań, jakie zasiadały na polskim tronie” – oceniał biograf królowej Michał Komaszyński. Maria Kazimiera d’Arquien przybyła do Polski z Francji we fraucymerze królowej Ludwiki Marii Gonzagi w 1645 r. Pochodziła ze zubożałego rodu: jej ojciec, markiz, był kapitanem gwardii Gastona Orleańskiego, brata Ludwika XIII. Matka, Franciszka de la Châtre, była ochmistrzynią dworu Marii Gonzagi i dlatego czteroletnia (urodzona zapewne w 1641 r.) Marysieńka wraz z matką znalazła się w orszaku dworskim. Jakiś „życzliwy” obrażony na Marię Gonzagę (być może kawaler de Guy Laval-Bois-Dauphin) doniósł polskiemu królowi Władysławowi IV Wazie, że dziewczynka jest nieprawym dzieckiem królowej i słynnego spiskowca Cinq-Marsa, ściętego w 1642 r. Badania historyków wykazały, że Marysieńka rzeczywiście była córką Ludwiki Marii Gonzagi – ale chrzestną.
Władysław IV zmarł w 1648 r. po dwóch latach małżeństwa. Królowa wdowa, niepewna swego losu, odesłała Marysieńkę do rodowego zamku Nevers we Francji. Do Polski wróciła ok. 1653 r., po zawarciu nowego małżeństwa Ludwiki Marii z bratem Władysława IV – Janem Kazimierzem Wazą. Budziła podziw: „W kupę się zeszły w tym anielskim ciele dowcip i rozum nie mniej pewnie święty” – pisał Jan Andrzej Morsztyn, widząc Marysieńkę tańczącą w „Balecie królewskim” w stroju żniwiarki.
Pierwsze spotkanie. Mała d’Arquien wyrastała na piękną osóbkę, a politycznego rozumu nabywała, podpatrując współrządzącą krajem Ludwikę Marię. Chorąży koronny Jan Sobieski, przebywając na sejmie 1655 r., zauważył ją na dworze królowej. Zakochał się od pierwszego wejrzenia. Napisał o tym 10 lat później do Marysieńki: „Nikt na świecie nade mnie tego nie uznał na sobie: kochać dziesięć lat z nieporównaną nikim passyą”.
Ów gorący afekt nie przeszkadzał w używaniu życia. Przystojny młody magnat lubił miłostki i orgietki, szczególnie podczas kąpieli; dziewkami nie potrafił się jednak dłużej interesować. Tymczasem Ludwika Maria rozglądała się za mężem dla 17-letniej pięknej Francuzki. Wybór padł na najbogatszego ordynata w Polsce, Jana Zamoyskiego, nie bez przyczyn zwanego Sobiepanem.
Mąż alkoholik, chory wenerycznie. Kłopot w tym, że Zamoyski był nie tylko wielbicielem dziewek i zubożałych szlachcianek, ale też alkoholikiem zarażonym francą. Już podczas nocy poślubnej w marcu 1658 r. spał obok łoża Marysieńki na kobiercu. Albo był pijany, albo „miał une grande chaude pisse”, duży wysięk związany z chorobą weneryczną (jak to określił dużo później w liście do Marysieńki Sobieski, kiedy korespondowali na temat swoich dolegliwości).
Po miesiącu doszło do zbliżenia, ale życie małżonki Sobiepana nie było usłane różami. Prosiła męża, by choć jej list czytał „trzeyszewy” (czyli trzeźwiejszy), oczekiwała od niego wieści z dworu królewskiego, w przeciwnym razie „nie będę cie miała za sinka, a le za gnoyka, szfina” – napisała łamaną polszczyzną w 1658 r. Rodziła córki, które szybko umierały, zapewne wskutek powikłań związanych z zakażeniem wenerycznym. A tymczasem jej mąż przepuszczał z kompanami piramidy dukatów. Marysieńka uzmysłowiła sobie, że ordynacji grozi ruina. Usiłowała nawet podjąć kroki, by uznać męża za niepoczytalnego, od czego odwiódł ją dworzanin Hieronim Żaboklicki. Nauka fechtunku przydała jej się np. do obrony szpadą służącego podczas alkoholowego napadu furii męża.
Szukała azylu, odpoczynku od szalonego Sobiepana i szybko go znalazła. Niemal od ślubu z Zamoyskim trwała jej korespondencja z Sobieskim, który często bywał w oddalonych 7 km od Zamościa Pilaskowicach (Pielaszkowicach).
Przysięga u karmelitów. Z jej strony był to flirt, dla niego miłość. Jesienią 1659 r. nieoczekiwanie zajechał do Zwierzyńca i urządził Marysieńce awanturę. Zmysły już tak grały w chorążym koronnym, że zaproponował jej „miłowanie”, czyli zapewne seks. Wynika to z listu „urażonej małżonki” Zamoyskiego: „Mam do Wci żal, że w ostatnim liście żądałeś Wć czegoś, czego nie mogę Wci użyczyć bez obrazy” – pisała do Sobieskiego. Choć była 12 lat młodsza, dodała: „Dosyć Wć traktuję jak swoje dziecko, skoro daję Wci ulubiony szkaplerz. Żegnaj mi Wć, żyjmy zadowoleni w cnocie”.
Jednak nie zamierzała żegnać się z chorążym i odnowiła z nim „czystą i niewinną przyjaźń”. Z Pielaszkowic dobiegały do niej czasem wieści, że Sobieski oddaje się zabawom z Czerkieskami i Wołoszkami w łaźni. Gdy w Jaworowie wybuchł pożar, Marysieńka w styczniu 1660 r. po swojemu wyraziła współczucie: „Jaworów spłonął, a w nim votre lasznia avec pluesier [plaisir] Czerskieski [wasza łaźnia z miłymi Czerkieskami], które uciekając przed zamieszkami na Ukrainie, schroniły się do Jaworowa; wiedziały dobrze, że znajdą w Wci opiekuna – a to nie byle jaka reputacja. Niech Wć uważa, żeby Wci nie zaśpiewano jeszcze raz: Czy ja toby nie mowiła, nie bery Wołoszki!?”.
„Przyjacielski związek” zauroczonego chorążego zwrócił uwagę dworu. Ludwika Maria chciała przyciągnąć Sobieskiego do stronnictwa dworskiego (francuskiego), więc w 1661 r. swatała mu księżniczkę francuską. Ale Sobieski nie chciał się żenić. Żar miłości do Marysieńki podsyciły lektury modnych romansów, które mu podsyłała. Dla ochrony i z miłosnej potrzeby stworzyli swój tajny szyfr: ona była Astreą, Jutrzenką, Różą; on Celadonem, Sylwandrem, Prochem, ale też panną de Bealieu. Ordynat Zamoyski został Fujarą (la Flűte), Koniem i Makrelą; królowa – Tulipanem, król – Aptekarzem, miłość była Pomarańczą.
Tymczasem Sobieski uczestniczył w bitwach i walce politycznej, opowiadając się za stronnictwem dworskim. W maju 1661 r. zjawił się na sejmie w Warszawie, gdzie miał „honor śliczną WPani obaczyć twarz”. Był tak oczarowany, że zapewne w dniu św. Jana 1661 r. ukląkł z panią Zamoyską przed ołtarzem kościoła karmelitów. Co się wtedy wydarzyło? Nie do końca jesteśmy pewni. Wedle historyka Wiktora Czermaka para ślubowała sobie dozgonną miłość, a na znak tego wymieniła się pierścieniami. Inny badacz, Tadeusz Korzon, sądził, że tylko Sobieski obiecał miłość, czyli że nie pojmie za żonę innej kobiety.
Śluby tajny i oficjalny. Marysieńka, zniechęcona do męża, zdecydowała się na wyjazd do Francji. W listach do Sobieskiego pisała, że tęskni, z Paryża zaprosiła go do osiedlenia się na stałe nad Sekwaną. Nie udało się jej jednak zbliżyć do dworu Ludwika XIV i w 1663 r. wróciła do Polski.
W kraju, po nieudanej wyprawie na Moskwę, zaostrzyła się sytuacja. Królowa zaproponowała Sobieskiemu urząd marszałkowski po skazanym na infamię Jerzym Lubomirskim. Dla przełamania jego oporów wysłała Marię Kazimierę. Poseł francuski gen. Gauillame Millet zauważał, że „ma nad nim [Sobieskim] absolutną władzę”; urząd przyjął niejawnie, „na szczególne Wmci mojej dobrodziejki rozkazanie”.
Tymczasem syfilis i alkohol doprowadziły Zamoyskiego 7 kwietnia 1665 r. do śmierci w wieku 38 lat. Para zaręczonych w kościele karmelitów miała więc otwartą drogę, lecz powinna była odczekać rok. Widząc wahania chorążego, królowa przeprowadziła intrygę w stylu kardynała Richelieu. Opisał ją agent pruski Stefan Niemirycz w liście do elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma: „Pani Zamoyska miała w pałacu królewskim na [Krakowskim] Przedmieściu schadzkę arcymiłosną z rzeczonym p. Sobieskim w nocy o jedenastej godzinie. Królowa zaskoczywszy ich na uczynku, oświadczyła p. Sobieskiemu, że jeśli nie zechce niezwłocznie poślubić p. Zamoyskiej, musi zginąć; trzeba więc było zdecydować się na ślub albo śmierć. Przyszedł potem ksiądz i dał im o północy ślub w pałacu”.
Czy to się rzeczywiście zdarzyło? Tadeusz Korzon przekaz Niemirycza odrzucał. Fakt pokładzin potwierdza jednak „Serenada północna na ślub niezwyczajny” Jana Andrzeja Morsztyna, który szydził: „Wszędzie jest łożnica, gdzie oblubienica”. Sobieski wspominał w liście z maja 1668 r., że łóżko w komnacie schadzek było „wąskie, ciasne”, świeża wdowa „prosiła, żebym nie odchodził, jakoś mnie na swoją ciągnęła pościel”.
Sobieski, dążąc do przypieczętowania związku z Marysieńką, wysłał do królowej wiernego przyjaciela Marka Matczyńskiego z prośbą o wyrażenie zgody na ślub. Odbył się on oficjalnie 5 lipca 1665 r., a nowożeńców połączył nuncjusz, późniejszy papież Innocenty XII. Tak odbyły się „potrójne śluby Jana Sobieskiego” – pisał historyk Wiktor Czermak, a Tadeusz Boy-Żeleński dodawał zgryźliwie: „Mało kto był tak gruntownie zaślubiony i ożeniony jak Sobieski”. Szlachta nie kryła oburzenia. Sobieski i Zamoyska podeptali tradycję rocznego wdowieństwa.
Pierwsze kroki w polityce. Zrealizowanie upragnionego uczucia wcale nie przyniosło takiej ulgi, jakiej spodziewał się Sobieski. Nie sposób tu relacjonować przebiegu ich uczucia, ale nawet pobieżne porównanie listów Marysieńki i Jana pokazuje, że kochającą stroną był Jachniczek, jak go nazywała. Maria Kazimiera często miewała pretensje, otoczenie określało ją jako kapryśną.
Sobieski nie szczędził wyrazów miłości: „Całuję nóżeczki, rączeczki, i muszeczkę milion razy, bez której kawaler bardzo nos zwiesił. Z muszką co się dzieje, wzajemnie oznajmić” – pisał 12 sierpnia 1665 r. Muszka pojawia się w jego listach często i możemy się domyślać, że nie chodziło tylko o muszki (sztuczne pieprzyki) przyklejane do twarzy.
W 1667 r. Maria Kazimiera wyjechała rodzić w Paryżu, zapisując przedtem mężowi wszystkie majętności. Dlaczego udała nad Sekwanę? Może chciała poratować zdrowie nadwerężone syfilisem, a może wyprosić Sobieskiemu buławę marszałka Francji? Tymczasem on zaczął w kraju odnosić niebywałe sukcesy wojskowe, a radość ze zwycięstwa pod Podhajcami uskrzydliła kolejna wieść: Marysieńka wydała na świat 2 listopada 1667 r. zdrowego syna, Jakuba Ludwika. Trzymał go do chrztu sam Król Słońce.
26-letnia Marysieńka zaczęła wkraczać w krainę polityki, np. mąż przesłał jej upoważnienie do zawarcia stosownego układu z Ludwikiem XIV. W wolnych chwilach wąchał poduszki po niej, wtulał się w nie, nie mógł spać, błagał o bransoletę z jej włosów i portrecik „najśliczniejszej na świecie twarzy”, listy od niej „skrapiał łzami”. Całował, „począwszy od busieńki, wszystkie śliczności, a najbardziej tyteńki, muszeczkę, pajączka i śliczne nóżeczki”. Słowa te są jednym z pierwszych zapisów świadczących o tym, że w Polsce uprawiano seks oralny.
Żona nie była tak gorąca w wyrażaniu uczuć, więc potrzeby seksualne przyprawiały go o nieustanne bóle. „A ja ogniem się palę między niewiastami” – pisał z Żółkwi latem 1668 r.
Maria Kazimiera była zajęta układami dotyczącymi elekcji Francuza na tron Polski po śmierci Ludwiki Marii i abdykacji Jana Kazimierza. Początkowo z oddali nie zauważała coraz mocniejszej pozycji męża w Polsce, ale potem wręcz zabraniała Sobieskiemu przyjazdu do Francji. Zobaczyli się w Gdańsku i zdawało się, że Marysieńka jest pod opieką Bożą, gdyż ospa, na którą zapadła, nie pozostawiła żadnego śladu na twarzy 27-latki. Ocalał też syn Jakub. Niestety 9 maja 1669 r. urodziła martwe bliźniaczki. Po czym ruszyła do walki politycznej, stosując przekupstwa na rzecz wyboru francuskiego księcia Kondeusza na tron polski.
Ukoronowanie planów. Szlachta wolała w 1669 r. króla rodaka w osobie potomka słynnego kniazia Jaremy – Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Tymczasem Sobieski uważał go za „króla-nieboraka”, „małpę” na tronie, a Marysieńka dobrze zapamiętała despekt, jakiego doznała od matki Wiśniowieckiego, Gryzeldy (z domu Zamoyska – nie chciała wpuścić Marii Kazimiery do Zamościa na pogrzeb Sobiepana). Gdy krajowi zagroziła wojna domowa, Marysieńka udała się znów do Francji. Planowała nabyć wielką posiadłość nad Loarą za 200 tys. talarów. Tymczasem Jan pisał pełne wyrzutów listy, że nie wytrzymuje bez seksu.
Gdy kandydatura francuska do tronu polskiego nie zyskała wsparcia szlachty, Marysieńka postawiła na męża. „Jest to dziwna osoba i jeśli wbije sobie ową mrzonkę do głowy, pomiesza nam jeszcze nieźle karty” – pisał o planach pani Sobieskiej wysłannik Kondeusza Jean de Courthonne, opat Paulmiers. Zakochany hetman nie dostrzegał, że kolejna Francuzka szarogęsząca się w Polsce (namawiała np. króla Michała do zrzeczenia się korony) zaczyna być nienawidzona. Nie bez powodu do Sobieskiego przylgnęło miano hetman Derkin (od d’Arquien).
W 1672 r. Marysieńkę spotkały ciosy: umarły córeczka La Menon i matka. Opłaciła to depresją. W tym czasie Sobieski walczył z konfederatami i uganiał się za czambułami tatarskimi. Marysieńka troszczyła się o męża: prosiła, by przed snem wkładał czepiec na głowę, co miało chronić przed przeziębieniem. Bywała też zazdrosna.
Zatrzymanie Turków pod Chocimiem w 1673 r. i śmierć króla Michała okazały się przełomowe. Sobieski stał się jednym z „Piastów”: rodzimym kandydatem szlachty do polskiej korony. W maju 1674 r. został wybrany na króla dzięki zwycięstwom militarnym, sprytowi Marysieńki i francuskim liwrom. Jednak szlachta była niechętna Francuzce, pomawiając ją w paszkwilach o rozpasanie i pychę. Nie przeszkodziło to ukoronowaniu ciężarnej pani Sobieskiej na królową w lutym 1675 r. Niebawem powiła zdrową córkę – Teresę Kunegundę, która, podobnie jak troje rodzeństwa, pożyła dłużej. W sumie słynna z urody Marysieńka przeszła 13 połogów.
U władzy. Rządy Jana III i jego żony budzą spory. O ile Sobieski jako hetman był energiczny, o tyle odwlekał w nieskończoność decyzje polityczne. Wzywał wtedy na pomoc „jedyne serce”. To królowa autoryzowała zawarte w Jaworowie w 1675 r. tajne przymierze Jana III z Francją Ludwika XIV. Traktat miał odwrócić politykę polską od kwestii tureckich, kierując ją ku odzyskaniu Prus i przeciw Austrii. W innych planach, takich jak „przywrócenie w tym kraju królestwa dziedzicznego” (list markiza Francois de Béthune z 1674 r.) też widać rękę Marii Kazimiery. Często prowadziła politykę profrancuską, co nie oznacza, że była ona wbrew interesom polsko-litewskim. Potrafiła być elastyczna i kiedy zachodziła potrzeba, wiązała się z Habsburgami, których początkowo nie znosiła. Doszło do tego, że król rozmawiał z ambasadorami obcych państw tylko w obecności żony. „Właściwie ona rządzi państwem” – potwierdzał nuncjusz papieski Andrea Santa Croce.
Ocena to na wyrost, ale niewątpliwie młodsza i energiczniejsza królowa przejęła wiele z bieżących spraw, od których król stronił. „To na mnie spoczywały wszelkie sprawy państwowe, gdyż zmarły król i mój Pan żywił dla mnie miłość większą aniżeli na nią zasługiwałam” – sumitowała się po śmierci Jana III. Chyba nie przesadzała. Wpływy Marii Kazimiery wydawały się tak duże, że pod koniec XIX w. jeden z historyków, Kazimierz Waliszewski, określi ją „regentką Polski”.
Kiedyś osądzano ją ostro jako manipulatorkę sterującą zakochanym królem, zepsutą przez Ludwikę Marię, dbałą głównie o interesy własnej rodziny, który to obraz utrwaliło sugestywne pióro Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Dopiero nowsze biografie znakomitych historyków: Michała Komaszyńskiego, Ottona Forsta Battagli i Zbigniewa Wójcika, przywróciły różnorodność kolorów na obrazie miłości i uwikłań tej pary.
Życie codzienne. Jan III był już otyły, ona nadal pozostawała szczupła. W wieku 43 lat zasłużenie uchodziła za piękność, czemu sprzyjało zamiłowanie do higieny. Pamiętnikarz Kazimierz Sarnecki zauważał, że nawet u sióstr sakramentek, które sprowadziła do Polski, fundując klasztor na Nowym Mieście w Warszawie, w podzięce za wiktorię wiedeńską, królowa „wanny przez ten tydzień zażywała co dzień”. Francuski charge d’affaires Antoine de Baluze pisał, że jej toaleta przed lustrem trwała codziennie cztery godziny.
Nie była jednak samolubnym narcyzem: wyprawiała mężowi wspaniałe imieniny, tańczyła do upadłego na weselach dwórek, śmiała się wraz z Jachniczkiem do rozpuku, gdy pijany biskup krakowski, udzielając ślubu, zamiast okularów uporczywie wkładał na nos pierścień. Gdy Jan III ratował Wiedeń w 1683 r., Marysieńka pisała z troską: „Muj szliczny serdecznie ukochany Jachniczku, jedyna duszy pociecho”, zalecając mu, aby nie jadł za dużo owoców, bo to grozi dezynterią.
Szukała dobrych kandydatów do małżeństwa dla ich potomstwa. Bywała też oczarowana innymi mężczyznami. Lecz gdy w 1687 r. dotarły do niej wieści o pogorszeniu się stanu zdrowia męża, popędziła spod Jeleniej Góry do Żółkwi ze swym ojcem, który w tej szalonej galopadzie zajeździł 22 konie.
Z diariusza Kazimierza Sarneckiego spisującego codzienne życie pary królewskiej w latach 1691–96 widzimy, że Maria Kazimiera, pomimo małżeńskich sprzeczek i gniewów, dbała o męża. Bywała kapryśną jędzą, ale nie wobec niego, coraz bardziej schorowanego i zmęczonego. Tryskała energią i pomysłami. Podczas karnawału 1696 r. królowa „ubrana za Żydówkę tańczyła równo z drugimi” – zapisał Sarnecki.
W drugiej połowie marca 1696 r. król, królowa, zaufany Marii Kazimiery ambasador Francji opat Bonportu Melchior de Polignac i Marek Matczyński przez trzy godziny zastanawiali się nad wysłaniem skarbu króla do Francji. Marysieńka naciskała, lecz niebawem zorientowała się, że pieniądze będą jej potrzebne do walki o koronę po śmierci Jana III, więc skarb pozostał w Polsce.
Po śmierci męża 17 czerwca 1696 r. zdołała się otrząsnąć z żałoby. Plotki łączyły ją z kandydatem do polskiej korony hetmanem wielkim koronnym Stanisławem Jabłonowskim.
Wyjechała z Polski najpierw do Rzymu, Ludwik XIV zakazał jej pokazywania się w Wersalu. Później osiadła w zamku Blois. Tamże zmarła nagle 30 stycznia 1716 r. Prochy pary królewskiej spoczęły uroczyście na Wawelu 15 stycznia 1734 r.
***
Tekst ukazał się w nowym Pomocniku Historycznym „Biografie: Jan III Sobieski 1629–1696”, dostępnym od 17 lipca 2019 r. i w internetowym sklepie „Polityki”.