Polska odzyskiwała niepodległość w ostrych konfliktach z sąsiadami. Powstania w Wielkopolsce i na Śląsku miały bezpośredni wpływ na ukształtowanie granicy z Niemcami, konflikt o Zaolzie na bieg granicy z Czechosłowacją, wojna z Rosją Radziecką na wytyczenie granicy polsko-rosyjskiej, wreszcie tzw. bunt gen. Żeligowskiego włączył Wileńszczyznę do państwa polskiego, doprowadzając do trwającego przez prawie całe dwudziestolecie stanu ni wojny, ni pokoju z Litwą.
Minister spraw zagranicznych Aleksander Skrzyński stwierdził, że 75 proc. granicy polskiej było stale zagrożone, 20 proc. niepewne, a tylko 5 proc. (z Rumunią) bezpieczne. Co gorsza, graniczyliśmy z dwoma mocarstwami wrogimi Polsce i pozostającymi poza systemem wersalskim.
Trzy warianty sojusznicze.
„W polityce odrodzonej Polski – pisze prof. Stanisław Sierpowski – uwzględniano zasadniczo trzy warianty zabezpieczenia jej zewnętrznych interesów: sojusz z którymś z obu wielkich sąsiadów; neutralność wobec obu, przy równoważeniu dysproporcji poprzez stworzenie regionalnego bloku, łączącego mniejsze państwa znajdujące się w podobnej sytuacji; neutralność wsparta sojuszem z jakimś mocarstwem obiektywnie zainteresowanym istnieniem niepodległej, możliwie silnej Polski”.
Możliwość pierwsza, sojusz z Niemcami lub Rosją, w praktyce nie wchodziła w rachubę. Stworzenie regionalnego bloku, czyli francuska koncepcja Małej Ententy, okazało się nierealne wobec obaw Czechosłowacji, Jugosławii i Rumunii przed odbudową Wielkich Węgier, a właśnie na stosunkach z Węgrami Polsce szczególnie zależało.
Pozostawała więc trzecia możliwość. Jedynym kontrahentem sojuszu z Polską była bardzo osłabiona wojną Francja. Paryż poszukiwał kompensaty Rosji, utraconego, tradycyjnego sojusznika na Wschodzie.