Dyscyplina budżetowa
Z początkiem 1939 r. polska armia była od czterech bez mała lat modernizowana, efekty były już odczuwalne, ale i niewiele więcej – wyznaczane w planach terminy sięgały 1942 r., a i to w wielu przypadkach zdawać się już musiało mało realne. Problemy finansowe powodowały, że wielu krajowych wytwórców sprzętu wojskowego cierpiało na niedostatek zamówień, tradycyjnie szukając odbiorców za granicą. Sztab Główny jesienią 1938 r. odrzucił propozycję zakupu uzbrojenia pochodzącego z zasobów redukowanej armii czecho-słowackiej. Przesłaną mu ofertę (notabene uznaną za mało atrakcyjną także z czysto wojskowego punktu widzenia) szef zajmującego się materiałowym wyposażeniem armii Oddziału I SG płk Józef Wiatr skwitował krótko: „Przecież nie mamy pieniędzy na zatrudnienie własnych fabryk”.
Dopiero wiosną 1939 r. gwałtownie komplikująca się sytuacja międzynarodowa skłoniła kierownictwo sił zbrojnych do usunięcia w kąt obaw o utrzymanie budżetowej dyscypliny, a do fabryk popłynęły nakazy wzmożenia produkcji. Było już jednak zbyt późno.
W sytuacji wojennego alarmu pozostawały więc dostawy z zewnątrz. Te od dłuższego czasu oferowali Amerykanie – jednak ceny i warunki zapłaty trudno było uznać za przystępne. Inaczej sprawy zdawały się przedstawiać w przypadku sojuszniczej Francji i coraz wyraźniej deklarującej życzliwość względem Rzeczpospolitej Wielkiej Brytanii.
Zakupy we Francji
Paryż w programie przezbrajania polskiej armii uczestniczył od samego niemal początku, dostarczając – na podstawie podpisanej we wrześniu 1936 r. umowy kredytowej – sprzęt wojskowy i wyposażenie dla wznoszonych w Polsce zakładów zbrojeniowych o łącznej wartości miliarda franków (oraz dodatkowe 250 mln fr.