Pierwsze lata powojenne. Wbrew obawom Winstona Churchilla, który na konferencji w Jałcie (luty 1945 r.) wyraził się, że „polska gęś” udławi się zbyt dużą ilością niemieckiego jadła, w czasie ostatniego spotkania przywódców Wielkiej Trójki (Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i ZSRR) w Poczdamie (lipiec/sierpień 1945 r.) ustalono, że tereny na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej znajdą się w rękach polskiej administracji. Chociaż ostateczne potwierdzenie dotyczące tych ziem miało nastąpić podczas konferencji pokojowej, do której ostatecznie nie doszło, decyzja o wysiedleniu ludności niemieckiej właściwie przesądziła o przekazaniu niemal całego terytorium Śląska w polskie ręce. Był to efekt nacisków sowieckiego dyktatora Józefa Stalina, który liczył m.in. na to, że taki krok uniemożliwi w przyszłości nawiązanie dobrych stosunków polsko-niemieckich. Zakładał, że Niemcy nigdy się z utratą tej krainy nie pogodzą.
Rozstrzygnięcia poczdamskie nie oznaczały, że władze w Warszawie, zdominowane przez komunistów rządzących z nadania Stalina, stały się natychmiast prawowitym gospodarzem na Śląsku. Przez prawie trzy miesiące po zakończeniu wojny to Armia Czerwona decydowała o losach ludności niemieckiej i Polaków, napływających w ramach masowego transferu ludności na Śląsk Dolny i Opolski. ZSRR traktował te tereny jako okupowane. Sowieccy dowódcy często utrudniali działalność polskich urzędników, faworyzując istniejącą administrację niemiecką. Wojsko z czerwoną gwiazdą zajmowało i wywoziło na wschód maszyny i urządzenia przemysłowe (m.in. zakłady Kruppa koło Jelcza, wiele fabryk we Wrocławiu, elektrownię Czechnica). Do końca lat 40. i dłużej w sowieckich rękach pozostawała także niemal połowa dużych majątków rolnych. Na Dolnym Śląsku rozgościły się ponadto jednostki Północnej Grupy Wojsk Sowieckich, co oznaczało, że niektóre dzielnice Legnicy czy Świdnicy, gdzie znajdowało się jej dowództwo, i tereny wojskowe aż do lat 90.