Jednostki. Z dość oczywistych przyczyn Polacy nie odegrali właściwie żadnej roli w okresie odkryć geograficznych, a potem podboju i kolonizacji Nowego Świata. Rodzima arystokracja kierowała swoje terytorialne ambicje raczej na wschód. Spekuluje się, że zapewne gdańscy kupcy pływali przez Atlantyk w celach handlowych – tyle że nie pozostawili żadnych świadectw. Dość znaną postacią jest Krzysztof Arciszewski, który w latach 30. XVII w. trafił na holenderskiej służbie do Brazylii, tocząc tam walki przeciwko Portugalczykom i Hiszpanom. Odniósł istotne sukcesy militarne, ale także pozostawił po sobie interesujące zapiski, które wprawdzie przepadły, ale zachowały się fragmenty cytowane przez innych. Generał był jednak wyjątkiem potwierdzającym regułę.
Ta polska nieobecność w tak ważnym rozdziale dziejów świata najwyraźniej mocno niektórym patriotom doskwierała – tak bowiem można chyba tłumaczyć oszałamiającą karierę Jana z Kolna, polskiego żeglarza, który rzekomo odkrył Amerykę jeszcze przed Kolumbem. Jego historię nagłośnił Joachim Lelewel, wyczytawszy w pewnym dokumencie wzmiankę na temat niejakiego Johannesa Scolvusa, określonego w łacińskim tekście mianem Polonus. Później wprawdzie okazało się, że to nie tyle Polonus, ile pilotus, a sam Scolvus owszem, istniał, ale był Skandynawem. Dziś legenda polskiego Kolumba nieco przyblakła, choć jedna z centralnych ulic Gdyni nosi jego imię.
Legioniści. Pierwszy bardziej zmasowany napływ Polaków do Ameryki Łacińskiej nastąpił na samym początku XIX w. i miał charakter militarny. W 1802 r. Napoleon Bonaparte wysłał na Saint-Domingue, dziś Haiti, ówczesną perłę w kolonialnej koronie Francji, kontyngent wojskowy, w którego skład weszli polscy legioniści, dotąd służący mu wiernie i z przekonaniem w europejskich kampaniach.