Dobre pochodzenie. Tytułowemu określeniu najwięcej popularności w polskiej popkulturze przydał chyba Tadeusz Dołęga-Mostowicz, autor znanej powieści „Kariera Nikodema Dyzmy”. Jej bohater (na zawsze już powiązany z Romanem Wilhelmim, który odtwarzał go w serialu z początku lat 80. XX w.), człowiek znikąd robiący karierę w arystokratycznych i rządowych elitach międzywojennej Warszawy, potrzebował tzw. dobrego pochodzenia. Zapewniło mu to powołanie się na baronów kurlandzkich.
Pojęcie to jest związane z polską historią i kulturą przez fakt związków historycznej Kurlandii z polsko-litewską Rzeczpospolitą, ale jednocześnie ani Kurlandia, ani kurlandzcy baronowie nie zostali całkowicie z polską kulturą zasymilowani. Utrzymali bowiem swoją językowo-kulturową (niemiecką) i konfesyjną (luterańską) odrębność. Tym zresztą różnili się od rodów szlacheckich w Inflantach Polskich (jak Platerowie, Borchowie, Romerowie, Manteufflowie, Grotthusowie, Hylzenowie), które uległy polonizacji i wtopiły się w szlachtę polską. Często były to tylko gałęzie rodów, które zachowały tożsamość kurlandzką (niemiecką).
Niemcy bałtyccy. Ogólne pojęcie Niemców bałtyckich (Baltendeutsche) dotyczy tych Niemców i ich potomków, którzy od XIII w. napływali na teren dzisiejszych Łotwy i Estonii i utworzyli kraj znany jako Inflanty (Alt-Livland). Specyfika kolonizacji tych terenów polegała na tym, że – w przeciwieństwie do Prus – przybywali tu przede wszystkim rycerze, kupcy i rzemieślnicy, w bardzo niewielkim stopniu chłopi. Osadnicy tworzyli więc, zarówno w miastach, jak i przede wszystkim na wsi, górną warstwę społeczną.
Rycerze byli albo członkami Zakonu Krzyżackiego, albo stawali się (najczęściej) wasalami inflanckich (także niemieckich) biskupów.