Cudzoziemskie królowe rzadko cieszyły się dobrą sławą, zwłaszcza jeśli pielęgnowały ambicje polityczne, a Włoszki z reguły musiały stawiać czoło czarnej legendzie. Włochów bowiem w renesansie powszechnie uważano za trucicieli i rozpustników, usprawiedliwiających – zgodnie z naukami Niccolo Machiavellego – każdą zbrodnię dla osiągnięcia politycznych celów. W ten sposób również patrzono we Francji na Katarzynę Medycejską. „Nie pożąda niczego oprócz władzy”, pisano w niezliczonych pamfletach. Z rozmysłem deprawuje własnych synów. Jest rajfurką, kupczy pannami z fraucymeru i własną córką. Lubuje się w przelewie krwi. Z rozkoszą słucha krzyków torturowanych.
Urodziła się w 1519 r. jako córka Wawrzyńca II Medyceusza, księcia Urbino pochodzącego z potężnego florenckiego rodu, oraz Magdaleny de la Tour, francuskiej arystokratki spokrewnionej z rodziną królewską. Ponieważ jej rodzice umarli, zanim wyrosła z kołyski, znalazła się pod opieką krewnych, przede wszystkim dwóch papieży, Leona X i Klemensa VII. Jako dziecko doświadczyła grozy wojen włoskich, kiedy w 1527 r. uwięzili ją zbuntowani Florentyńczycy. Niebawem jednak papież, chcąc scementować przymierze z Francją przeciwko cesarstwu, wyswatał ją Henrykowi Walezjuszowi, księciu Orleanu, młodszemu synowi króla Franciszka I (pan. 1515–47). Żeby osłodzić monarsze pochodzenie narzeczonej, wywodzącej się wszak z rodu kupców i bankierów, obiecał jej w posagu kilka miast oraz 100 tys. skudów w złocie.
W 1533 r. czternastoletnia Katarzyna poślubiła swego rówieśnika. W kolejnym roku papież zmarł i nikt już nie poczuwał się do wypłacenia posagu florenckiej „handlarki”, jak ją z pogardą nazywała stara francuska arystokracja. Na dodatek nie była ładna. Jej mąż wielbił znacznie od siebie starszą Dianę de Poitiers, żonie zaś nie poświęcał wiele uwagi.