Nitroceluloza i kolodium
Mieszkający w Szwajcarii niemiecki chemik Christian Schönbein (1799–1868) zwykł przeprowadzać kolejne eksperymenty we własnej kuchni, korzystając z nieobecności żony. Gdy ta pewnego razu pojechała w odwiedziny do krewnych, natychmiast zabrał się do dzieła, rozstawiając na blacie stołu butelki z kwasem azotowym oraz siarkowym. Gdy mieszał substancje, część wylała się na podłogę. Wrzącą kałużę błyskawicznie zalał wodą, a następnie wytarł bawełnianym fartuszkiem kuchennym żony. Powiesił go następnie przy piecu, aby szybko wysechł. Nagle fartuszek buchnął wielkim płomieniem i spalił się w mgnieniu oka.
Zafrapowany Schönbein doszedł do wniosku, że zmieszanie bawełny z kwasami azotowym i siarkowym daje tworzywo o interesujących właściwościach. Wytwarzana przez niego od 1845 r. nitroceluloza okazała się bardzo wydajnym materiałem. Używano jej m.in. do produkcji bawełny strzelniczej oraz żelatyny wybuchowej (po zmieszaniu z nitrogliceryną). Niemiecki chemik nie zaprzestał eksperymentów i odkrył, że nitroceluloza dobrze rozpuszcza się w mieszaninie eteru oraz alkoholu etylowego. Po odparowaniu rozpuszczalnika pozostawała cienka, elastyczna błona. Substancja – nazwana kolodium – znalazła zastosowanie jako użyteczny środek do opatrywania skaleczeń i ran.
Parkesina. Odkrycia Schönbeina dowodziły, że po zmieszaniu kilku substancji chemicznych i materiału organicznego można otrzymać nową, trwałą substancję. Inni chemicy zupełnie to jednak zlekceważyli. Zainteresował się tym natomiast angielski metalurg i wynalazca Aleksander Parkes (1813–90). Szukając łatwego do uzyskania materiału, mogącego zastąpić stal, w 1856 r. zmieszał nitrocelulozę z kamforą. W efekcie otrzymał substancję tak twardą, że porównywano ją do kamienia.