W poszukiwaniu kolebki. Gdy w XIX w. formowały się nowoczesne narody Europy, zrodziło się zainteresowanie ich średniowiecznymi początkami. Korzeni szukano w okolicznościach upadku Cesarstwa Rzymskiego. Wraz z końcem antycznego Rzymu miał skończyć się czas idei uniwersalistycznych, zgodnie z którymi wspólnoty polityczne funkcjonowały niezależnie od podziałów etnicznych. I już wtedy nowe państwa miały mieć charakter kolebki przyszłych narodów. Nie tak dawno wskazywano też na 843 r., moment trwałego podziału cesarstwa karolińskiego, jako punkt, od którego należy liczyć początki dziejów Niemiec. Także w tym przypadku mówiono o końcu uniwersalizmu propagowanego przez Karola Wielkiego i początku „narodowych” królestw Niemiec i Francji. Wskazywano też 911 r., gdy władza nad królestwem wschodniofrankijskim (czyli obszarem mniej więcej współczesnych zachodnich Niemiec) przeszła w ręce monarchów spoza rodu Karolingów.
Jednym słowem, początku narodu szukano w momencie przełomu w organizacji form funkcjonowania państwa. Tyle że wówczas ani państwo nie istniało w sensie nam bliskim, ani jego elity, nie mówiąc już o ogóle mieszkańców, nie uważały się za niepodzielną wspólnotę.
W siatce przynależności. Człowieka charakteryzuje niezwykle silna potrzeba przynależności do grupy. Trudno się zatem dziwić, że nie wystarcza mu jedna tożsamość. Dlatego w określonych momentach jest przede wszystkim członkiem rodziny, mieszkańcem dzielnicy czy koleżanką/kolegą z pracy. Nie przeszkadza to wcale, że gdy nadejdzie odpowiedni moment, poczuje on przynależność do grup określanych mianem ludzkości, Europejczyków, Polaków… Przekazane przez kulturę i obserwację realiów życia – w tym zagrożeń – przekonania o przynależności najczęściej śpią.