Spuścizna cesarskiej Rzeszy. Materialnych śladów cesarskich Niemiec (1871–1918) nie trzeba szukać daleko. Wystarczy pojechać do Poznania i spojrzeć na usytuowany w sercu miasta monumentalny zamek Wilhelma II bądź odwiedzić wrocławską Halę Stulecia, która w 1913 r., obok pomnika w stulecie zwycięstwa w bitwie pod Lipskiem, była architektonicznym ukoronowaniem jubileuszu niemieckiej walki przeciw napoleońskiej okupacji. Dla wytrawnych pozostają ślady tzw. wież Bismarcka, rozsiane na Dolnym Śląsku, Pomorzu czy Mazurach, gdzie w 2005 r. spór w Nakomiadach rozgrzał na chwilę ogólnopolską dyskusję o granicach tolerancji wobec obcego, hegemonialnego dziedzictwa Prus w obecnych granicach Polski.
W Niemczech spuścizna cesarskiej Rzeszy ma znaczenie przede wszystkim w kontekście dyskusji o ideologicznej kontynuacji historii, której zbrodniczym i tragicznym zarazem etapem stała się Rzesza hitlerowska. W krajobrazie kulturowym kulminacją ostatnich lat były debaty w związku z oddaniem do użytku publicznego w lipcu 2021 r. królewsko-cesarskiego zamku w Berlinie. Mimo że jego początki sięgają XV w., kojarzył się głównie z imperialną i militarną potęgą Niemiec na przełomie XIX i XX w. Dyskusja o sensie i bezsensie rekonstrukcji w sercu wielokulturowego, demokratycznego Berlina, symbolu autorytarno-arystokratycznych rządów, pulsowała od 2002 r., gdy Bundestag przegłosował uchwałę o odbudowie gmachu. Tyle że w efekcie zamiast rekonstrukcji wybrano projekt włoskiego architekta Franca Stellego, który podwójnie złamał wilhelmińską wersję, nadając dwóm fasadom wcześniejszy barokowy charakter, a trzeciej zupełnie współczesne oblicze. Dziś to Forum Humboldtów, jak nazwano staro-nowy obiekt, wywołuje inne skojarzenia i linie podziału. Centralny spór toczy się wokół kolonialnego dziedzictwa Niemiec, którego symbolem jest wystawa zbiorów etnograficznych, głównie z krajów afrykańskich podbitych przez Niemcy na przełomie XIX i XX w.