„Niepotrzebnie nie straszyć poddanych”
Groźne choroby, nałogi i nieoczekiwane śmierci: to także rzeczywistość królewskiej rodziny
Zdrów jak Windsor. Gdy w 1915 r., w czasie Wielkiej Wojny, po upadku z konia król Jerzy V miał pękniętą miednicę, opowiadano, że nie rozmawiał o doznanym uszczerbku na zdrowiu, lecz dopytywał o samopoczucie zwierzęcia, które spłoszone zrzuciło go i przygniotło swoim ciężarem. Cierpiący na nowotwór płuc Jerzy VI malował różem policzki, by ukryć bladość. A kiedy 99-letni książę Filip 16 lutego 2021 r. trafił do szpitala, podano jedynie, że chodzi o rutynowe badania. Gdy go opuszczał, wspomniano wprawdzie o zabiegu przeprowadzonym na sercu, ale podkreślano dobrą kondycję księcia i jego doskonałe samopoczucie. Zachorowanie księcia Williama na Covid-19 w kwietniu 2020 r. w najczarniejszych dniach pandemii, kiedy notowano po 50 tys. zakażeń dziennie, przemilczano do czasu, aż książę wrócił do zdrowia. Zrobiono tak, żeby – jak sam później powiedział – „niepotrzebnie nie przestraszyć poddanych”. Ci bowiem oczekują, że ich suweren będzie przykładem zdrowia. Król przecież i jego najbliżsi uosabiają monarchię, a ta nie może chorować.
Nałóg nikotynowy. Życie jest jednak życiem, więc Windsorowie chorowali jak wszyscy ich poddani. Największe żniwo wśród nich zebrały choroby związane z nadużywaniem tytoniu. Edward VII wypalał 12 cygar i wiele mocnych egipskich papierosów dziennie. Do tego wypijał morze wina oraz brandy. No i miał sporą nadwagę. Wszystko to złożyło się na poważne osłabienie serca, które poddało się przy zapaleniu oskrzeli. Zmarł w 69. roku życia. Jerzy V dożył 71 lat, także palił ponad miarę i z tego powodu przez osiem ostatnich lat borykał się z przewlekłą chorobą płuc i związanymi z nią problemami oddechowymi. Jego żona, Maria, również nałogowa palaczka, zmarła, mając lat 86, na nowotwór krtani. Choroba ta zabrała również jej starszego syna 78-letniego Edwarda (VIII).