Kult i potępienie. Podbojem Galii wprowadził cywilizację klasyczną do wnętrza naszego kontynentu, był jednym z twórców Europy, a jego morderców Dante umieścił wraz z Judaszem jako największych zdrajców ludzkości w trzech paszczach Lucyfera na dnie najniższego kręgu piekła. Otoczony spontanicznym kultem zaraz po śmierci, magią swego nazwiska utorował przybranemu synowi Augustowi, pierwszemu „regularnemu” cesarzowi, drogę do jedynowładztwa. Swetoniusz, autor „Żywotów Cezarów” (ok. 120 r. n.e.), konkluduje jednak, że słusznie został zgładzony, przytaczając jako materiał obciążający te same sprawy, które u Augusta nie budziły już jego potępienia. Przyczyna była prosta: dla chwalców republiki – a im bardziej takowa była odległa, z tym większą nostalgią ją wspominano – jej bezpośredni burzyciel musiał być czarnym charakterem. I oni wszakże, jak dzisiejsi historycy, mieli świadomość, że ustrój miasta-państwa nie przystawał już do wyzwań światowego imperium i że pole historycznego manewru ograniczało się do tego, kto i w jaki sposób dokona tego decydującego kroku.
Koneksje rodzinne Cezara. Ten, kto go dokonał, Caius Iulius Caesar, był członkiem patrycjuszowskiego rodu chełpiącego się boginią Wenus jako przodkinią. To jednak nie dawało mu szczególnych forów: gdyby inny był wynik bitwy pod Farsalos (o czym dalej), pierwszym od epoki królów (753–509 p.n.e.) jedynowładcą rzymskim zostałby Gnejusz Pompejusz Wielki, parweniusz z zabitej deskami dziury podbitej przez Rzym dwa wieki wcześniej, której mieszkańcy zaledwie od stu lat cieszyli się pełnią praw politycznych. Pochodzenie miało w Rzymie znaczenie o tyle, że przy ubieganiu się o urzędy dawało nobilom (nobilis, mający znanych przodków) przewagę nad rywalami o niehistorycznych nazwiskach.