Rzym oferował wiele sposobów spędzania wolnego czasu: od ucztowania i usług prostytutek po zasoby bibliotek dla wyrafinowanych, place ćwiczeń do rozwoju intelektualno-fizycznego dla zwolenników stylu hellenistycznego, emocje sportowe i hazard.
Choć ludyczne przyjemności oburzały snobów z dobrych rodzin, zdecydowana większość mieszkańców Imperium Romanum hołdowała mało wyrafinowanym przyjemnościom. Dobrym przykładem jest teatr. Wykształceni Rzymianie chętnie oglądaliby na scenie greckie dramaty, ale nie cieszyły się one poważaniem miejskiej gawiedzi, dlatego w teatrach wystawiano głównie komedie. Najbardziej lubiane były mimy, czyli improwizowane scenki z życia, oraz pantomimy, w których aktorzy wykorzystywali gest, ruch, taniec i śpiew. Teatry nie były miejscami kontemplacji sztuki – widzowie w trakcie spektaklu głośno dawali upust zachwytowi lub niezadowoleniu.
Wielkie emocje wzbudzały wyścigi konne odbywające się w Circus Maximus. Wysypane piaskiem owalne tory rozdzielał murek zwany spiną, który dekorowały obeliski, posągi, kapliczki oraz portyki (na jednym ustawiano siedem kamiennych jaj, na drugim delfinów, które strącano po każdym okrążeniu). Wielbiciele wyścigów kibicowali jednej z czterech frakcji. Ich nazwy pochodziły od koloru tunik woźniców, a te odnosiły się do bogów: niebiescy (hołd dla bogów nieba i morza), zieloni (bogów ziemi), czerwoni (Mars) i biali (bogów wiatru). Wiadomo, że dwóm pierwszym sprzyjał dwór cesarski (np. Kaligula oraz Neron przesiadywali w stajniach zielonych, a fanem błękitnych był m.in. Karakalla), w rezultacie przynależność do stronnictw była rodzajem politycznej deklaracji. Najlepsi woźnice (auriga), pomimo że często rekrutowali się z niewolników, osiągali status gwiazd i zdobywali fortuny. Mało który z nich długo cieszył się sławą i bogactwem, bo rydwany zaprzęgane w dwa (biga) lub cztery (quadriga) konie były wywrotne, a poza tym dopuszczano pozbywanie się rywali poprzez wpychanie ich na spinę, w związku z tym wielu z nich ginęło podczas zawodów.