Korpulentny heros. Nie tylko w dynastii Wazów, ale też w całej szwedzkiej historii nie ma postaci, która pod względem oddziaływania na wyobraźnię potomnych mogłaby się równać z Gustawem II Adolfem. Uosabiał mit króla wojownika i w pełni zasłużył na miano giganta, w którego cieniu zniknęli zarówno poprzednicy, jak i następcy.
Mimo wizerunku bohatera pod względem fizycznym nie przypominał herosa. Portrety przedstawiają go jako korpulentnego mężczyznę o blond włosach, podkręconych wąsach i spiczastej rudej bródce. Uwagę zwracają jasnoniebieskie oczy i garbaty nos. Właśnie dlatego zyskał przydomek Gösta Hakennase (w wolnym tłumaczeniu: Gucio haczykowaty nos), nadany mu przez chłopów z okolic jeziora Mälar, gdzie jako młodzieniec spędzał wiele czasu na polowaniach.
Uchodził za człowieka obdarzonego wesołym usposobieniem i bezpośrednim sposobem bycia. Poza rozrywką przynależną swojej klasie społecznej, czyli polowaniem, lubił też grać w kości i karty w towarzystwie prostych żołnierzy.
Liberalnie wychowany. Można by się spodziewać, że pierworodny syn Karola IX, który wciąż tropił spiski papistów, zostanie wychowany w duchu radykalizmu. Tymczasem dzięki matce Krystynie Holsztyńskiej królewicz otrzymał dość, powiedzielibyśmy, liberalne wykształcenie. Czytał pisma renesansowych uczonych, poznał klasyczną łacinę i antyczną literaturę grecką. W swojej mowie koronacyjnej stwierdził, że ludzie niewyznający luteranizmu mogą swobodnie zamieszkiwać jego królestwo (pod warunkiem że nie intrygują i nie działają jako misjonarze), gdyż „żadna zwierzchność nie jest władna rządzić i panować nad sumieniem człowieka”. Niestety, kiedy objął tron, stał się „egzekutorem Boga” i nie widział nic złego w torturowaniu katolików.