Na stacji w Wierzbołowie. 2 kwietnia 1910 r. na stacji kolejowej w Wierzbołowie, pierwszym posterunku granicznym Imperium Rosyjskiego od strony niemieckiej prowincji Prusy Wschodnie, na trasie kolei Königsberg (obecnie Kaliningrad) – Wilno – Sankt Petersburg pojawił się kłopotliwy podróżny. Chociaż legitymował się paszportem szwajcarskim, funkcjonariusz żandarmerii na wszelki wypadek sięgnął do wykazu osób podejrzanych o działalność antypaństwową lub skazanych za nią, generalnie rzecz biorąc, zaliczanych do kategorii nieprawomyślnych. I oto okazało się, że ów obywatel Konfederacji Szwajcarskiej jest najprawdopodobniej niejakim Gawriłem Iwanowiczem Narutowiczem – czyli Gabrielem Narutowiczem, figurującym jako żywo we wspomnianym rejestrze.
Amerykański historyk William Fuller, dobry znawca polityki i policji rosyjskiej, słusznie określił położony w Królestwie Polskim Wierzbołów (lit. Virballis, niem. Wirballen, ros. Вержболово, obecnie na Litwie) jako miejsce „strzegące dróg wiodących do Rosji i z Rosji do krajów ościennych” oraz punkt „o wielkim znaczeniu, jako jedna z głównych scen wywiadu rosyjskiego przeciwko Niemcom” (podobnie zresztą jak Aleksandrów położony przy linii kolejowej z Warszawy do pruskiej wówczas Bydgoszczy). Trzytysięczne miasteczko, należące pod względem administracyjnym do powiatu mariampolskiego guberni suwalskiej, miało nędzną, parterową, niemal wyłącznie drewnianą zabudowę oraz mieszaną ludność żydowsko-litewsko-polską. Nie odznaczało się niczym szczególnym, chyba tylko „obskurnym otoczeniem i wysokimi, targanymi wiatrem drzewami” (jak odnotował angielski turysta Bernard Pares). Budynki na samej granicy mogły jednak imponować. Znajdowała się tam siedziba zarządu Żandarmerii Północno-Zachodniej Drogi Żelaznej, skupiającego kilkudziesięciu oficerów, podoficerów i funkcjonariuszy.