Koniunktura. Odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 r. było możliwe za sprawą niezwykłej koniunktury międzynarodowej: Niemcy i Rosja po raz ostatni były równie bezsilne mniej więcej trzysta lat wcześniej, Francja po raz pierwszy od czasów Napoleona oferowała coś więcej niż słowa otuchy, a na europejskiej scenie politycznej pojawił się Woodrow Wilson, jedyny przed Joe Bidenem amerykański prezydent zdecydowany bronić narodów Europy Środkowo-Wschodniej przed potężniejszymi sąsiadami.
W polskiej literaturze mocno trzyma się natomiast teza, że niepodległość Polacy zawdzięczali głównie sobie samym, a ściślej – swemu patriotyzmowi w kształcie, który narodził się już w XVIII w. i który miały umacniać kolejne przegrane powstania. Nie bierze ona, rzecz jasna, pod uwagę porównań z licznymi narodami, które w latach 1918–19 także dorobiły się własnej państwowości na gruzach imperium Habsburgów i Romanowów.
Wiąże się z tym ściśle kwestia rozprzestrzeniania się świadomości narodowej, przede wszystkim na wsi. U progu Wielkiej Wojny większość polskich chłopów zapewne uważała się już za Polaków, choć niekoniecznie wiązała się z tym chęć ponoszenia jakichś ofiar na rzecz ojczyzny; najbardziej problematycznie kwestia tej świadomości przedstawiała się w regionach etnicznie i religijnie mieszanych, a zarazem słabo zurbanizowanych, przede wszystkim na tzw. Kresach Wschodnich i Mazurach. W wiejskich społecznościach, często niepiśmiennych, tożsamość wyznaczała nieufność wobec dworu i miasta, a przede wszystkim wszelkich obcych, których wydarzenia lat 1914–21 miały przywiać w postaci żołnierzy i bandytów, uchodźców i żebraków, a także politycznych agitatorów.
Utopijne marzenie. Po powstaniu styczniowym (1863–64) idea zbrojnej walki o niepodległość praktycznie zamarła na półwiecze.