Strzały we Lwowie. Zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza jest najbardziej znanym zamachem w dziejach międzywojennej Polski. Takich aktów politycznej przemocy było jednak znacznie więcej. Na celowniku zamachowców pozostawał oczywiście Józef Piłsudski, którego chciał zastrzelić nie tylko zabójca Narutowicza Eligiusz Niewiadomski.
25 września 1921 r. naczelnik państwa pojechał do Lwowa na otwarcie Targów Wschodnich. Wieczorem wybierał się do Teatru Wielkiego na premierę „Halki”. Kiedy wsiadał do samochodu w towarzystwie wojewody Kazimierza Grabowskiego, z tłumu rozległy się cztery strzały. Wojewoda osunął się na kolana naczelnika. W tej samej chwili dwóch policjantów obezwładniło młodego mężczyznę, który jeszcze przed chwilą trzymał w ręku pistolet. Otaczający ich tłum ogarnęła złość. W ruch poszły pięści. Policjantom udało się jednak zapobiec linczowi. Ostatecznie jedynym poszkodowanym był Grabowski – kule raniły go w ramię oraz rękę.
Człowiekiem, który strzelał, był Stepan Fedak, dwudziestoletni student prawa, syn znanego lwowskiego adwokata i społecznika. W czasie przesłuchania wyznał, że jego celem był właśnie Grabowski. W przygotowaniach pomagało mu kilku byłych ukraińskich wojskowych. Szybko wyszło na jaw, że Fedak należał do Komitetu Ukraińskiej Młodzieży, będącego częścią dowodzonej przez Jewhena Konowalca Ukraińskiej Organizacji Wojskowej. Jej celem było zwalczanie polskiego państwa i walka o niepodległą Ukrainę. Zamach był dobrze przygotowany. Plan ucieczki zakładał „aresztowanie” Fedaka na miejscu zbrodni przez jednego z jego towarzyszy przebranego w mundur oficera Wojska Polskiego i wywiezienie za miasto.
Obok zamachowca na ławie oskarżonych zasiadło dwunastu ukraińskich działaczy.