Społeczność szczątkowego getta. W 1942 r. było już jasne, że Niemcy prowadzą systematyczną likwidację wszystkich skupisk żydowskich na terenach pod swoją kontrolą. Latem tego roku trzy czwarte mieszkańców warszawskiego getta zamordowano w ośrodku zagłady w Treblince. Pozostali przy życiu nie łudzili się, że ich los będzie inny, mimo pozorów, jakie stwarzało istnienie ważnych zakładów produkcyjnych, w których pracowali dla okupanta (tzw. szopów). I tu się nie mylili. 18 stycznia 1943 r. na śmierć wywieziono z Warszawy kolejnych kilka tysięcy osób. Nie prowadzono w tych dniach selekcji, kto ma prawo, a kto nie przebywać w getcie. Był to ostateczny kres złudzeń, że okupant kieruje się jakąkolwiek racjonalnością, że każdy doświadczony robotnik wzmacnia niemieckie możliwości prowadzenia wojny.
Pozostali przy życiu – ok. 45–50 tys. osób – czekali na kolejny cios. Nie była to jednak już ta sama społeczność. Znaczną jej część stanowiła młodzież, niemogąca pogodzić się z bezwzględnością okupanta. Większość z niej była bardzo silnie zmotywowana ideowo – przeważała orientacja syjonistyczna, dobrze zorganizowana; zazwyczaj mieszkali razem w lokalach partyjnych, poza tym wszyscy stracili wcześniej swoich bliskich. Zdecydowali się na zbrojny opór, mimo że nie mieli broni – głównie z powodu wcześniejszej izolacji i braku kontaktów z polskim podziemiem.
Walka miała być przede wszystkim wyrazem niezgody na niemiecką brutalność i bezwzględność oraz polską obojętność na los Żydów. Nikt nie liczył na zwycięstwo, wszyscy zdecydowali się na śmierć z honorem. Młodzi bojowcy ŻOB i ŻZW (średnia wieku 20–25 lat) byli zdania, że nie można dopuścić do kolejnej deportacji, a przynajmniej nie bez walki. W manifeście pisali: „Masy żydowskie, godzina ta zbliża się.