„Nasz brat”. Hitler nie był ani szatanem, ani szaleńcem, choć i jedno, i drugie mu przypisywano. Był – jak mówił po upadku III Rzeszy w 1945 r. Tomasz Mann – „naszym bratem”, dzieckiem narodowych mitów, politycznej frustracji po przegranej w 1918 r. wojnie, gospodarczego kryzysu i niemieckiej odrębnej drogi w dziejach Europy. Jej kamieniami milowymi była idea uniwersalnego cesarstwa, reformacja Lutra, pruski militaryzm i odrzucenie „dekadenckiej” zachodniej demokracji przedstawicielskiej. Nowy był narodowy socjalizm, oparty na dogmacie rasy i historycznego posłannictwa.
Nazizm nie miał takich klasyków jak komunizm w osobach Marksa i Engelsa, i praktyków puszących się na filozofów – jak Lenin czy Stalin. Był – jak w swej najnowszej historii Niemiec „Długa droga na Zachód” pisze Heinrich August Winkler – totalitarną religią polityczną. Jej teologia była miksturą ukręconą z różnych składników myśli XIX w. Od narodowej mistyki, neopogaństwa, poprzez wulgarny darwinizm, odpryski socjalizmu, aż po eugenikę, rasizm i kult przemysłowej nowoczesności oraz dziejowego posłannictwa.
Hitler na kozetce. Już za życia Adolfa Hitlera (który urodził się 20 kwietnia 1889 r. w Braunau am Inn w Austrii) twierdzono, że jest histerykiem i psychopatą, a jego megalomania wynika z paranoicznej schizofrenii. Taką tezę postawił w tajnym raporcie sporządzonym w 1943 r. dla wywiadu amerykańskiego Walter C. Langer. Na podstawie rozmów z niemieckimi emigrantami przewidział, że Hitler będzie walczył do upadłego i popełni samobójstwo. Niemniej, trudno o dokładną diagnozę psychopatii, opierając się wyłącznie na przekazach z drugiej ręki i niedokładnych relacjach z dzieciństwa badanego.