Oficer i myśliwy. W przeciwieństwie do poprzedników ostatni król Saksonii nie miał żadnych zainteresowań intelektualnych ani artystycznych. Prostota i bezpretensjonalność uczyniły go popularnym bohaterem anegdot. „Nie jestem tragarzem, tylko tak wyglądam” – miał odpowiedzieć pewnej pani, która na dworcu poprosiła go, żeby poniósł jej walizkę.
Tak jak stryj (Albert, panował 1873–1902) i ojciec (Jerzy, panował 1902–04) pasjonował się głównie wojskiem i polowaniem (zastrzelił tysiące zwierząt i dziś zostałby zapewne uznany za osobę zaburzoną). Entuzjazm, jaki wykazał jako sześciolatek w trakcie parady wojsk saskich w czerwcu 1871 r., powracających ze zwycięskiej wojny z Francją, podobno zwrócił uwagę samego Ottona von Bismarcka, kanclerza świeżo zjednoczonej Rzeszy. Po trzech latach nauki w gimnazjum jako dwunastolatek został zapisany do wojska, gdzie awansował błyskawicznie zgodnie ze swą książęcą rangą: w wieku lat 27 został pułkownikiem, dwa lata później generałem, a w 1902 r. po koronacji ojca objął dowództwo całej armii saskiej – czyli w rzeczywistości XII korpusu armii niemieckiej, pozostającej pod dowództwem pruskim. W międzyczasie otrzymywał równoległe, honorowe awanse i dowództwa w armii pruskiej i austriackiej.
Żona skandalistka. W przerwach od służby wojskowej dwa lata studiował na uniwersytetach w Strasburgu i Lipsku (prawo, nauki polityczne, historię), podróżował i wspinał się na alpejskie szczyty oraz oświadczył się austriackiej księżniczce Luizie i spłodził z nią sześcioro dzieci.
To ostatnie podawano niestety w wątpliwość. Luiza, mimo iż jako żona następcy tronu spisywała się na medal, będąc w stanie urodzić dwóch synów w jednym roku i ciesząc się sympatią poddanych, notorycznie łamała zasady dworskiej etykiety.