Lekcje polskiego. Początkowo nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Jeszcze w 1620 r. Zygmunt III Waza w rozmowie z Jerzym Zbaraskim z lekką pogardą wypowiadał się o władcy brandenbursko-pruskim: „Nie sądzę, by mógł nam bardzo pomóc albo zaszkodzić. Jego wpływy są bardzo ograniczone”. Opinia ta w pełni odpowiadała ówczesnym realiom, gdyż Brandenburgia, stanowiąca trzon państwa elektora, podczas wojny trzydziestoletniej (1618–48) utraciła ok. 50 proc. ludności i przez 15 lat była pustoszona, głównie przez wojska szwedzkie i cesarskie.
Silne piętno na osobowości elektora odcisnęły wrażenia z okresu młodości. W latach 1634–38 Fryderyk Wilhelm mieszkał w Niderlandach, gdzie kształcił się pod kierunkiem profesorów uniwersytetu w Lejdzie i przyswajał sobie liczne wzorce w dziedzinie handlu, gospodarki i wojskowości. Od siódmego roku życia brał lekcje polskiego, by móc w przyszłości utrzymywać lepsze stosunki z królem Polski i polskimi elitami. Był jedynym wczesnonowożytnym władcą z dynastii Hohenzollernów, który gruntowanie znał ustrój Rzeczpospolitej i kulturę elitarną polskiej szlachty.
Elity z Europy. W chwili objęcia władzy Fryderyk Wilhelm przebywał w Królewcu. W 1641 r. osobiście złożył królowi Władysławowi IV hołd lenny z Prus Książęcych w Warszawie; jak się z czasem okazało, był to ostatni taki hołd. Zarazem prowadził zręczną politykę zagraniczną, zabiegając o międzynarodowe wsparcie dla swego państwa. W latach 40. XVII w. udało mu się zyskać przede wszystkim przychylność Francji i Niderlandów, dzięki którym na mocy pokoju westfalskiego (1648 r.) otrzymał wschodnią część Pomorza, Halberstadt i Minden oraz ekspektatywę na Magdeburg. Francja popierała Brandenburgię, widząc w niej przeciwwagę dla ambicji, które dwór cesarski żywił w stosunku do północnych Niemiec.