Miasta: za i przeciw Hohenzollernom
Nowoczesne społeczeństwo miejskie w państwie Hohenzollernów
Wizja kajzera. 28 marca 1901 r., w trakcie uroczystości poświęcenia nowych koszar dla pułku grenadierów gwardii, cesarz niemiecki i król Prus Wilhelm II powiedział: „Gdyby (...) miasto Berlin wpadło na pomysł zbuntowania się kiedyś ponownie, z bezczelną niesubordynacją przeciwko swemu władcy, to wy, moi grenadierzy, macie obowiązek rozgromić bezczelnych i niesubordynowanych ostrzami waszych bagnetów!”. Nawet jak na Wilhelma II, mistrza niezręczności, wypowiedź ta, otwarcie grożąca mieszkańcom stolicy Prus i Niemiec, jednej z największych metropolii świata, musi budzić zdziwienie. Kajzer nawiązywał w niej do wydarzeń marcowej rewolucji 1848 r., które omal nie obaliły jego pradziadka Fryderyka Wilhelma IV. Nieświadomie zapowiadał także wybuch nowej rewolucji, która siedemnaście i pół roku później pozbawić go miała tronu i skazać na wygnanie, czemu nie mogli, a może wręcz nie chcieli, zapobiec gwardyjscy grenadierzy. W ten sposób kończyła się pewna historyczna sekwencja, w której miasto brało odwet na monarszej władzy, pruskość zrywała związek z Hohenzollernami, Niemcy wkraczały na drogę demokratyzacji.
Podbój miast. Początków tej historii szukać trzeba w XV w., gdy Hohenzollernowie przejęli władzę nad Brandenburgią, a nad Sprewą i Hawelą leżały dwa rywalizujące ze sobą ośrodki miejskie: Berlin i Cölln. Zaprowadziwszy najpierw porządek w kraju, tłumiąc opór samowolnego brandenburskiego rycerstwa, nowi władcy zaczęli stopniowo podporządkowywać sobie cieszące się tradycyjnymi wolnościami miasta. W 1442 r. elektor Fryderyk II wezwany został jako rozjemca w sporze między Berlinem a Cölln. Władca wykorzystał to, by – wbrew prawu – wkroczyć zbrojnie do obu miast i je sobie podporządkować.