Rys koszarowy
Szlachcic oficerem. Według tradycyjnych polskich wyobrażeń, Prusak to człowiek, który zaraz po przebudzeniu stroi marsowe miny do lustra i zastanawia się, na jaki kraj by tu napaść, a najlepiej jak dopiec Polakom. Ten stereotyp jest rezultatem wielu dziesięcioleci propagandy najpierw endeckiej, a potem peerelowskiej. W PRL chodziło o to, aby tradycyjną wrogość do Rosji zastąpić przyjaźnią, i w tym celu koncentrowano się na negatywnych obrazach Niemców, w tym Prusaków. Prusak prawie zawsze ukazywał się nam w mundurze i często w symbolicznym nakryciu głowy – pikielhaubie. Ten obraz zmilitaryzowanego społeczeństwa przybierał rozmiary karykaturalne, ale kryło się za nim sporo prawdy.
Armia pruska w czasach Fryderyka Wilhelma I (1713–40) stanowiła 3,7 proc. społeczeństwa, podczas gdy norma europejska w tym czasie wynosiła 1 proc. Prusy posiadały czwartą armię europejską pod względem wielkości, gdy terytorialnie były dziesiątym krajem w Europie, a w liczbie ludności trzynastym. Ten niezwykły wysiłek społeczeństwa na rzecz armii prowadził do ogromnych ofiar odbijających się na codziennej egzystencji Prusaków. Przede wszystkim w stanie szlacheckim normą stała się kariera oficerska; jeżeli polski szlachcic był zwykle ziemianinem, to pruski przede wszystkim wojskowym. Oznaczało to faktycznie militaryzację elity pruskiej. Pruski szlachcic nie edukował się, tak jak czasami polski, na uniwersytecie, ale już w dzieciństwie, w wieku 12–14 lat, kierowany był do pułku, gdzie zdobywał szlify oficerskie. W lepszym razie wysyłany był do szkoły kadetów, gdzie poza wiedzą wojskową zdobyć mógł też nieco wiedzy o świecie.
Dryl kantonalny. Dla zwyczajnych Prusaków, czyli włościan, wprowadzony w 1713 r.