Stygmatyzacja poprzez słowa. W polszczyźnie ostatnich trzystu lat „pruska” familia wyrazów zadomowiła się na dobre. Co prawda z różnym natężeniem w różnych okresach historycznych, ale za to na stałe. „Prusy/pruski” nabrało znamion swoistego (i dwoistego) znaku towarowego. Na nazwę Prusy natkniemy się zarówno w ujęciach topograficzno-administracyjno-historycznych (Prusy Zakonne czy Książęce, Królestwo Prus, Prusy jako kraj związkowy), jak i w przestrzeni stygmatyzująco-wartościującej. Zwłaszcza z okazji tzw. rocznic pruskich prasa polska (głównie XIX w.) używała sobie na urzędnikach, wojskowych czy – ogólniej rzecz traktując – na habitusie (zestawie cech charakterystycznych) Prusaka.
Dzięki łatwym do (negatywnego) skojarzenia karykaturom, schematyzującym rysunkom satyrycznym czy zgrabnie kontrastującym obrazom „pruskiego Goliata” i „polskiego Dawida” to używanie sobie w określonych fazach nabierało charakteru kluczowego. Okładka potężnego tomu „Sąsiad. Czy wróg? Ze studiów nad kształtowaniem obrazu Niemca w Polsce w latach 1795–1939” Wojciecha Wrzesińskiego (1992 r.) straszy przekazem-malunkiem autorstwa Szymona Koprowskiego: wielki kocur spogląda beznamiętnie na przytuloną (przygarniętą?) drobną myszkę. Dodane atrybuty pozwalają (choć nie do końca) rozszyfrować przynależność narodową: filigranową myszkę zdradza misternie splątana kokardka biało-czerwona, kocura natomiast pikielhauba na czubku głowy.
Niemiec, Szwab, Prusak, krzyżak, hitlerowiec, fryc. Polszczyzna zna cztery pojęcia na oznaczenie Niemca: Niemiec, Szwab, Prusak oraz krzyżak. Przy pewnym semantycznym dowartościowaniu dorzucić do tego słowniczka należałoby jeszcze hitlerowca i fryca.