Bitwa. Według szyitów Jazid był człowiekiem złym do szpiku kości. Gdy został kalifem (drugim z dynastii Umajjadów, pan. 680–683), zbuntowali się mieszkańcy Kufy i wysłali posłańca do Medyny, gdzie przebywał Hosejn – wnuk proroka Mohammada (Mahometa). Chcieli, aby objął przywództwo powstania, a on odpowiedział na ich prośbę. Wyruszył na czele małego oddziału, któremu towarzyszyły kobiety z dziećmi. Gdy był w drodze, ludzie Jazida opanowali sytuację w Kufie i Hosejn, pozbawiony wszelkiego wsparcia, wpadł w pułapkę. Na pustyni pod Karbalą, niedaleko Eufratu, otoczyło go cztery tysiące rycerzy, odcinając dostęp do wody. Był październik, upał. Przez dziesięć dni siły wierne kalifowi próbowały go przekonać, aby się poddał i przyrzekł wierność Jazidowi. On jednak odmówił i rozpoczęła się bitwa, w której został brutalnie zabity, tak jak wszyscy (poza jednym) mężczyźni, którzy z nim byli. Nie oszczędzono nawet chłopców, a kobiety i dziewczynki wzięto do niewoli i poprowadzono przez pustynię do Damaszku – stolicy kalifatu.
Symbolika. Bitwa miała miejsce 10 (aszura) moharrama 680 r. To dla szyitów najważniejsza data w kalendarzu, a śmierć Hosejna – ich trzeciego imama – jest największym nieszczęściem, jakie spotkało ludzkość, krańcowym przykładem bezinteresownego poświęcenia, szczytem ludzkiego cierpienia. Wierzą oni, że to, co się wtedy wydarzyło, powtarza się zawsze i wszędzie tam, gdzie dzieje im się niesprawiedliwość. Mówią, że każdy dzień to aszura, a każde miejsce to Karbala.
Według nich Hosejn nie walczył ani o bogactwo, ani o władzę. Nie miał też żadnych politycznych ambicji. Chodziło mu tylko o sprawiedliwość. Oddał życie za słabych, pokrzywdzonych, prześladowanych i jako taki przypomina Jezusa, a jego męczeńska śmierć ma dla szyitów podobną rangę, co ukrzyżowanie Chrystusa dla chrześcijan.