Agenci króla Stasia
Agenci króla Stasia. Od Stambułu do Paryża
Rola władcy bez władzy ciążyła Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu (1764–95). Unikając bezpośredniej konfrontacji z Katarzyną II, dzięki której objął tron, i nadzorującym go ambasadorem Mikołajem Repninem, monarcha skupił małe grono zaufanych osób w działającym dyskretnie Gabinecie Królewskim. Postawił im dwa główne cele. Pierwszym było nawiązanie stałych kontaktów dyplomatycznych z kluczowymi stolicami Europy, by tą drogą pozyskać sojuszników. Drugim, równie ważnym, było zbieranie informacji. Poniatowski, chcąc wyrwać się spod kurateli Petersburga, chciał wiedzieć, co tak naprawdę zamierzają wobec Rzeczpospolitej ościenne mocarstwa, na czele z Rosją. Wymagało to stworzenia sieci wywiadowczej tak tajnej, żeby nie dowiedział się o niej Repnin.
Zajął się tym szef Gabinetu Jacek Ogrodzki. Pierwszym problemem, z którym się musiał zmierzyć, był brak kompetentnych kadr – ludzi znających obce języki oraz realia europejskich salonów. Na początek zatrudnił więc dwóch obcokrajowców: Włocha Kajetana Ghigiottiego (szukającego pracy po usunięciu go z pruskiego korpusu dyplomatycznego za defraudacje) oraz Holendra Karola Boscampa. Ten drugi biegle władał greką i językiem tureckim oraz wykazywał się przedsiębiorczością. Ogrodzki posłał go więc z bardzo ryzykowną misją do Turcji.
Wiadomość, że Poniatowski szuka kontaktu z najgroźniejszym wówczas wrogiem Rosji, Katarzyna II mogła odebrać jako osobistą zniewagę. Boscamp poradził sobie z zadaniem znakomicie. W podróż zabrał kilkaset zegarków i tabakierek zakupionych za fundusze Gabinetu. Gdy dotarł na dwór sułtana Abdulhamida I, zdobył sobie tam dziesiątki przyjaciół drobnymi prezentami. Dzięki temu wyjednał zgodę na otworzenie w 1766 r. polskiej Szkoły Języków Orientalnych, której dyrektorem został Zygmunt Everhardt.