„Roiło się podówczas na Litwie od agentów polsko-francuskich”
Raporty dla sztabu generalnego. Podobno Napoleon Bonaparte powiedział, że dobry szpieg na właściwym miejscu jest wart korpusu liczącego 40 tys. żołnierzy. Dobrze oddaje to poglądy pierwszego konsula republiki, który w 1804 r. koronował się na cesarza Francuzów. Sukcesy, jakie odnosił na polach bitew i na scenie wielkiej polityki, w znacznym stopniu zawdzięczał posiadanym informacjom i umiejętności korzystania z nich. Świadkowie epoki, a za nimi historycy, chętnie przywoływali obraz cesarza, który przygotowując plan kolejnej kampanii, najpierw pogrążał się w lekturze raportów, depesz, analiz, ale także dzieł traktujących o historii, gospodarce, klimacie i ukształtowaniu terenu przyszłego teatru działań wojennych.
Nie wszystko można było jednak wyczytać z uczonych traktatów – najbardziej istotną część informacji należało zdobyć. Służyły temu działania prowadzone na różnych szczeblach. Jeden z krańców na owej skali aktywności rozpoznawczej wyznaczał głęboki wywiad strategiczny, drugi – inicjatywy na skalę taktyczną podejmowane tuż przed rozpoczęciem wojny lub w jej trakcie przez dowódców korpusów i dywizji znajdujących się w awangardzie napoleońskiej Wielkiej Armii.
Przełom XVIII i XIX w. w Europie często uznaje się za moment przekraczania progu nowoczesności – w realiach wywiadu oznaczało to intensyfikację działań i większy stopień instytucjonalizacji, ale też większą liczbę ośrodków prowadzących operacje wywiadowcze i analizujących napływające informacje. We Francji wiele z nich zdobywały dwa oddziały sztabu generalnego Wielkiej Armii kierowanego przez marszałka Alexandre’a Berthiera. Pierwszy z nich koordynował działalność siatki szpiegów i informatorów. Rozwiązanie to powielono na szczeblu sztabów poszczególnych dywizji, w których wyznaczeni do tego oficerowie mieli regularnie przekazywać raporty do sztabu generalnego.