Jan Henryk Żychoń (1902–44)
Jan Henryk Żychoń (1902–44). Przedwojenny pogromca Abwehry
Kiedy zgłosił się w sierpniu 1914 r. do drużyn strzeleckich, miał 12 lat. Pochodził z rodziny robotniczej z podkrakowskiej Skawiny. Młokosa skierowano do magazynów mundurowych, ale Żychoń zdążył wkrótce powąchać prochu. Przeszedł typowy dla legionistów w CK armii szlak – łącznie z wysłaniem go na front włoski i internowaniem po dezercji. Gdy Polska wybijała się na niepodległość, był już w Polskiej Organizacji Wojskowej, rozbrajał Austriaków, walczył o Lwów, był na wojnie z bolszewikami, nie zabrakło go podczas III powstania śląskiego. W 1919 r. zwerbował go wywiad. Jego gwiazda rozbłysła, gdy w 1924 r. skierowano go do Katowic.
Zwalczając Niemców, szedł po bandzie. Wyprawiał się do Niemiec z tajnymi misjami, maczał palce w słynnej ucieczce z gliwickiego więzienia ośmiu polskich agentów. Był wśród pomysłodawców tzw. ciotkowania, jak nazywano wykradanie poczty niemieckiego konsulatu (akcja Ciotka, od 1936 r. Wózek). Było to pogwałcenie umów międzynarodowych. Dzięki temu jednak Żychoń zdołał wykazać, że działająca w Polsce organizacja mniejszości niemieckiej Volksbund i konsulat są ekspozyturami niemieckiego wywiadu. Skompromitował znanego działacza Volksbundu i posła na sejm śląski Otto Ulitza, który w efekcie akcji Żychonia wylądował na ławie oskarżonych. Później okazało się, że część dowodów była spreparowana, ale działalność Volksbundu została sparaliżowana.
Po sukcesach na Śląsku centrala wysłała Żychonia do Gdańska. Około 90 proc. obywateli Freie Stadt Danzig było Niemcami, ale wielu z nich widziało korzyści ze współpracy z Polską. Berlin jednak nie mógł się pogodzić z utratą miasta. Abwehra ulokowała się – gwałcąc traktat wersalski – w siedzibie gdańskiej policji. Oddział II równie niejawnie w Komisariacie Generalnym RP – przedstawicielstwie władz polskich.