Ryszard Kukliński (1930–2004)
Ryszard Kukliński (1930–2004) Bohater czy zdrajca?
Nawet wytrawny szpieg czasem zaśpi. To właśnie zdarzyło się płk. Ryszardowi Kuklińskiemu 18 czerwca 1981 r. Poprzedniego wieczoru do późna fotografował dla Amerykanów tekst wystąpienia ministra obrony Floriana Siwickiego. Zabrał ze sobą jedną z czterech kopii dokumentu i zamierzał oddać ją we właściwe ręce nazajutrz. Gdy jednak spóźniony z powodu zaspania dotarł do siedziby Sztabu Generalnego dopiero o 7.45, w jego gabinecie w towarzystwie trzech oficerów był już gen. Wacław Szklarski. Właśnie przeszukiwali oni sejf Kuklińskiego, bo potrzebowali czwartej kopii, którą niezwłocznie należało dostarczyć gen. Antoniemu Jasińskiemu. Kłopot w tym, że ta leżała w teczce pułkownika, którego właśnie paraliżował strach i oblewał pot. Mimo wszystko Kukliński zachował zimną krew. Na pytanie Szklarskiego, gdzie jest kopia, pułkownik z pokerową miną podszedł do sejfu, wyjął pierwszy lepszy plik kartek, mówiąc, że oto jest potrzebny dokument i że w tym właśnie momencie sam zaniesie go gen. Jasińskiemu. Gdy niespodziewani goście opuścili pomieszczenie, Kukliński już spokojnie wyjął z teczki właściwy dokument.
To tylko jedna z wielu historii, jakie przytrafiały się Kuklińskiemu w jego szpiegowskiej epopei. Bywało i tak, że omal nie został nakryty przy fotografowaniu innych dokumentów. W takich momentach trudno się dziwić, że „jego mokra od potu koszula kleiła się do pleców” – jak napisał jego biograf Benjamin Weiser – a on sam rozważał odebranie sobie życia. Miał jednak szczęście – oficer, który nakrył szpiega na gorącym uczynku, szczęśliwie nie zorientował się, co ten trzyma w ręce, Kukliński zaś zdołał podmienić mikroaparat na zapalniczkę, którą miał w kieszeni.
Przez dekadę, borykając się z takimi problemami, organizując potajemne spotkania z oficerami CIA, ciągle oglądając się za siebie i licząc się z wpadką – Ryszard Kukliński zdołał przekazać Amerykanom kilkadziesiąt tysięcy stron dokumentów na temat Układu Warszawskiego.