Cztery udane uderzenia. Ciężarówka na rosyjskich numerach z miasta Czelabińsk zatrzymała się na parkingu knajpy Teremok w Usole Syberyjskim. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Przy przydrożnej kafejce stawało mnóstwo aut rozwożących towar po całej Syberii. To dobre miejsce na odpoczynek, a do tego podawali tu bliny, pielmieni, a latem niezłą okroszkę – chłodnik z ogórków z kawałkami wędzonej szynki.
W odległości ledwie kilku kilometrów leżała Baza Lotnictwa Strategicznego Biełaja. Z parkingu widać było startujące bombowce, które podrywały się, by atakować rakietami dalekiego zasięgu cele w Ukrainie. Do linii frontu było stąd 4300 km, a to poza zasięgiem Ukraińców. Tak przynajmniej wydawało się do 1 czerwca 2025 r., kiedy to ciężarówka z Czelabińska zatrzymała się w Usole.
Jej 61-letni kierowca Andriej Merkuriew, którego wkrótce będą przesłuchiwać oficerowie FSB, nie rozumiał, co się wydarzyło. On po prostu dostał od szefa zadanie przewiezienia kontenera mieszkalnego z Czelabińska na Syberię. Pracował od jakiegoś czasu dla firmy logistycznej. Zlecenie było zwyczajne, a postój na parkingu uzgodniony.
Niedługo po zaparkowaniu ciężarówki dach przewożonego domu – kontenera otworzył się. Ze środka zaczęły wylatywać niewielkie drony. Wszystkie ruszyły w kierunku bazy strategicznych bombowców. Wkrótce rozległy się strzały obrony przeciwlotniczej. A potem słychać było wybuchy, na niebie pojawiły się obłoki czarnego dymu. Płonęły warte setki milionów bombowce.
Te same historie opowiadali FSB trzej inni rosyjscy kierowcy. Też byli z Czelabińska, też wieźli domy modułowe, też zatrzymali się na planowy postój i z przerażeniem zobaczyli otwierające się dachy… Historie zdarzyły się o tej samej porze. Różniły je tylko lokalizacje.