Siponto we włoskiej Apulii, założone w starożytności jako grecka kolonia, przez całe stulecia było dużym, gwarnym miastem. Tętniło życiem aż do początków XIII w. Wtedy to nawiedziła je seria trzęsień ziemi, przez co zostało opuszczone i z upływem lat popadało w coraz większą ruinę. Współcześnie ze świetnej przeszłości pozostały jedynie wystające z ziemi rzymskie i średniowieczne fundamenty oraz inne architektoniczne szczątki, między którymi przechadzały się kozy – póki nie ogrodzono terenu i nie utworzono stanowiska archeologicznego. Byłoby to miejsce wykopalisk, jakich we Włoszech wiele, gdyby nie pomysł zrekonstruowania istniejącej tu kiedyś romańskiej bazyliki o imponujących rozmiarach.
Istnienie nieobecnego
Sama idea odbudowywania zabytku od podstaw również nie jest niczym wyjątkowym. Jako zjawisko może budzić kontrowersje, lecz nie zdziwienie. Jednak rekonstrukcja w Siponto przeprowadzona została specyficznie, bowiem na pozostałościach średniowiecznej budowli wywołano jej ducha. Roli medium, na zlecenie władz ministerialnych, podjął się w roku 2016 znany włoski rzeźbiarz Edoardo Tresoldi. Historyczne dziedzictwo Siponto stanowiło dla niego punkt wyjścia. Odtworzył je, jednocześnie interpretując w sposób przemawiający do wrażliwości człowieka naszych czasów. Tym samym powstało dzieło sztuki współczesnej, nietypowe, bo osadzone w kontekście archeologicznym.
Materiałem, którym Tresoldi się posłużył (i którym w swojej twórczości posługuje się najczęściej, do tego stopnia, że stało się ono jego znakiem rozpoznawczym), była siatka druciana. Zastosowanie drutu przywodzi na myśl ogrodzenia, płoty, pułapki, kojarzy się z ograniczaniem wolności. Ale nie w przypadku Tresoldiego. W jego wykonaniu poszerza horyzonty, wprowadza widza w inny wymiar.