Według legend zalety kawy odkrył etiopski pasterz kóz, a tamtejsi mnisi ochoczo przyjęli używkę, która pozwalała im długo czuwać na modlitwach. W krajach arabskich mile widziana jest jemeńska wersja tej opowieści. Gdzie i jakkolwiek się to zaczęło (Afryka jest jednak bardziej prawdopodobna), kiedy już kawa zaczęła wędrować po świecie, okazała się zdumiewająco skuteczna w adaptacji do różnych kultur.
Jej dzieje nierozerwalnie wiążą się z historią ekspansji, międzynarodowego handlu, kolonializmu i globalizacji. Najpierw trafiła na szlaki bliskowschodnich karawan. Gotowana w tygielku przy ognisku stanowiła jeden z nielicznych luksusów w życiu koczowniczych Beduinów i do dziś jest symbolem arabskiej gościnności. W tej części świata pije się ją czarną, często z kardamonem, a podaje na zakończenie posiłku, w trakcie biznesowych negocjacji i uroczystych spotkań. Kobiety delektują się naparem głównie w domu i we własnym gronie, mężczyźni zaś także w kawiarniach, gdzie kawie tradycyjnie towarzyszą różne rozrywki, np. gry planszowe czy występy opowiadaczy, dziś jednak wypierane przez nowe media.
Przesączała się szybko
W Imperium Osmańskim kawa spotkała się początkowo z nieufnym przyjęciem, a nawet z surowymi zakazami. Nic to nie pomogło, rozpowszechniała się błyskawicznie. Dotarła do Europy. Tu pierwszą kawiarnię otwarto jakoby w Wenecji, w 1647 r. – w istocie znacznie wcześniej był Belgrad, ale stanowił on wówczas część imperium tureckiego i postrzegany był jako „Wschód”. Także w Wenecji znajduje się najstarsza kawiarnia działająca nieprzerwanie do dziś – to słynny Florian, który skończył właśnie 300 lat. Niestety, jest możliwe, że choć od 1720 r. radził sobie niezgorzej, pandemii nie przeżyje.