„Ogród, stłoczony i zamknięty w murach ogrodzenia, wydzielał zapachy oleiste, cielesne i trącące rozkładem, jak wonna wilgoć sącząca się czasami z relikwii świętych kobiet; goździki nakładały swój ostry aromat na pospolity zapach róż i duszną woń magnolii (...) w tle wyczuwało się woń mięty zmieszaną ze świeżym zapachem akacji i landrynkowym mirtu”. Udając się w okolice Syrakuz, trudno nie przywołać tego dekadenckiego, drażniącego nozdrza opisu z „Geparda” Giuseppe Tomasiego di Lampedusy, w przekładzie Stanisława Kasprzysiaka – powieści o upadającym książęcym rodzie Salinów, której akcja rozgrywa się w XIX w. na największej wyspie Morza Śródziemnego. Piekące słońce zdolne jest tam wydobyć miazmaty choćby i z kamienia. Ta jego zdolność daje o sobie znać także w posiadłości Dimora delle Balze, położonej 40 km na zachód od Syrakuz. Ten „dom na skałach”, jak głosi nazwa, rzeczywiście wydaje się wyrastać wprost z kamiennego podłoża. Powietrze gęstnieje od oparów sycylijskiej ziemi: mdławej słodyczy jaśminu (jego kwiatami wypełniano kiedyś poduszki nowożeńców), goryczy drzewek cytrynowych, pieprznego wawrzynu, orientalnego szafranu, anyżkowego fenkułu. Uprawiane w przydomowym ogrodzie mają odurzać gości.
Trzy dni i trzy noce
Dimora delle Balze to tzw. masseria, czyli dawne gospodarstwo typowe dla południa Włoch. Oprócz ziemi uprawnej obejmowało ono budynki mieszkalne, a także gospodarcze, w których książę czy baron trzymał konie i bydło, przechowywał zbiory, wytwarzał wino, oliwę i sery. Tak właśnie mogłaby wyglądać masseria ostatniego księcia z rodu Salina w jego letniej rezydencji, Donnafugacie, którą znamy z „Geparda”.
Los takich gospodarstw bywał różny – w bogatszych regionach awansowały do roli letnich domów zamożnych właścicieli, w uboższych podupadały.