Pochodzi z rodziny o tradycjach katolickich, ale jak podkreśla, swoją wiarę zbudował na tym, co w religii najmniej toksyczne. Sztuką sakralną zainteresował się jako nastolatek – miał może 17 lat, kiedy kupił pierwszy obraz i zaczął fantazjować o jego losach. W którymś momencie postanowił sprawdzić, na ile jego wyobrażenia odpowiadają faktom – zakupił fachową literaturę, albumy i rozpoczął studia. A właściwie drobiazgowe śledztwa. Czasami udawało mu się znaleźć istotne wskazówki stylistyczne, analogie do innych dzieł, a bywało, że natrafiał na świadectwa pisane z minionych epok, potwierdzające obecność interesujących go dzieł w konkretnych obiektach sakralnych. W miarę postępów w „dochodzeniach” odkrywał, że te wszystkie sekrety, zagadki mają dla niego większą wartość niż samo nabywane dzieło. Są jak prawdziwe skarby. Dzięki nim zyskuje poczucie, że jego pasja odwzajemnia mu się czymś pięknym.
Każdy zakup obrazu to ryzyko. Pod warstwami brudu, kolejnych przemalowań, można znaleźć cudo albo coś brzydkiego i bezwartościowego. Paolo zgromadził 30 malowideł, które są dla niego naprawdę ważne i z dumą je eksponuje. Przyznaje jednak, że są i takie, których nabycie okazało się pomyłką i powodem do wstydu. Mimo to jedynym kryterium przy wyborze pozostaje gust i odczucie – „czy to się podoba”. Nie bierze pod uwagę oryginalności dzieła, nie martwi się, że może być kopią doskonałą, nie zastanawia nad ceną.
– Aspekt finansowy jest dla wielu kolekcjonerów bardzo ważny, a nawet kluczowy. Nie mnie to oceniać – mówi Paolo. – To indywidualny wybór. Sztuka daje możliwość zarobienia gigantycznych pieniędzy, o ile ktoś dobrze inwestuje, ma doradcę. Te przebitki są niewiarygodne i rozbudzają wyobraźnię wielu osób.