Studenci drugiego roku architektury dostali zadanie: zaprojektuj dom marzeń. Większość rysowała domki na klifie, z widokiem na ocean. Wybór działki – jak to w marzeniach – nie był niczym ograniczony. – Ja wybrałem las mojej babci. Na polanie, przez którą płynął strumyk, zaprojektowałem prosty, modernistyczny dom z płaskim dachem – wspomina architekt Bogusław Barnaś.
Bryła obudowana była ażurem z desek. Taką samą ażurową osłonę miał taras, na który wychodziło się prosto z sypialni. Na piętrze zaplanował też duże balkonowe okno prowadzące na 20-metrową kładkę. Biegła w stronę drzew rosnących po drugiej stronie rzeczki. – Wyobrażałem sobie, jak wstaję rano i na bosaka idę nią na spacer nad strumieniem. Nie muszę się przebierać, obawiać się spotkania z dzikiem. I w środku nocy, i o wschodzie słońca mogę sobie bezpiecznie pochodzić wśród drzew – opowiada architekt.
Studencki projekt Barnaś schował do teczki i całe lata do niej nie zaglądał. Aż pojawiła się wreszcie okazja, by skorzystać z tamtych pomysłów.
Gospodarstwo od nowa
– Pamiętam dokładnie wizytę na działce, na której stanęła później Polska Zagroda. Najpierw na mojej drodze pojawiła się sarna, potem na porośniętym rzęsą stawie zobaczyłem rodzinę łabędzi, a za chwilę na leżącej pośrodku tafli wysepce wylądował ślepowron. To rzadki ptak, przy tym bardzo skryty, po raz pierwszy w życiu widziałem go w naturze – opowiada Barnaś.
Na działce zastał klasyczną polską zagrodę. W środku użytkowy dziedziniec, a wokół liczący dwieście lat murowany dom, duża stodoła i kilka budynków gospodarczych. Barnaś zrobił pierwsze szkice, wiedząc, że musi zachować atmosferę miejsca.
Niejeden architekt zaproponowałby tu postawienie współczesnych budynków na obrysie starych.