Lokalizacja to sprawa fundamentalna – Agnieszka Suchora nie ma co do tego wątpliwości. Mieszkanie w historycznej tkance miejskiej to spory bonus na starcie projektu. Doradzała inwestorce w zakupie. Na Frascati, jednej z najpiękniejszych ulic w stolicy, od dawna chciała zostawić swój ślad. A tu zdarzyło się pole do popisu, bez ryzyka burzenia wszystkiego i zastępowania nowym.
Tej samej przestrzeni przed wojną pewnie byśmy nie poznali – zmieniała się co najmniej kilka razy. Np. kuchnia była pierwotnie tam, gdzie dzisiaj jest sypialnia – schowana na tyłach, zepchnięta na niewielką powierzchnię. Ważne były salon, biblioteka, jadalnia.
– Najbardziej ucieszyło mnie właśnie nowe miejsce kuchni, do tego otwartej, czyli po myśli wnętrzarskiej ostatnich 30 lat. Zza stołu można obserwować ulicę Frascati – rozmarza się Agnieszka. Tym bardziej że przeszklenia są tutaj duże, liczne, stąd i obfitość światła. – Zachwyciłyśmy się nowiutkimi oknami z drewna. Niedawno wymienione instalacje działały bez zarzutu. Nie czekało mnie więc dużo pracy. Wnętrza wymagały właściwie jedynie korekty – z pierwiastka męskiego na żeński.
Projektantce bliski jest pogląd koleżanki po fachu z Paryża, Indii Mahdavi, która głosi, że aranżacje tworzone pod kątem męskich użytkowników są do bólu funkcjonalne, reprezentacyjne, naszpikowane technologicznymi nowinkami.
Smart rozwiązania akurat się przydały. Trudniej było zaakceptować drewno i kamień w ciemnych wybarwieniach, bo estetycznie projektantka i właścicielka są na przeciwległym biegunie do poprzedniego gospodarza. Preferują łagodne biele, stronią od ostentacyjnego luksusu, zatem nie dały rady przymknąć oczu na forniry, ciemne podłogi i drzwi, czarne jak smoła mozaiki.