Krzesło krzeseł, ikona ikon designu: model 14 zaprojektowany i wyprodukowany przez Michaela Thoneta. Krzesło pojawiło się w 1859 r. i od tego czasu sprzedano go 80 milionów sztuk. Więcej niż jakiegokolwiek mebla na świecie! A założenia były mało ambitne – miało kosztować nie więcej niż butelka czerwonego wina, łatwo się montować i nie zabierać miejsca podczas transportu.
Thonet, niemiecki stolarz i przedsiębiorca, nie wiedział, że tworzy definicję designu: produkt, który jest potrzebny, praktyczny, tani w produkcji i wszystkim się podoba. Dopilnował, by model 14 składał się z sześciu części, bo im mniej elementów, tym mniej pracy dla fabryki. I żeby łatwo go było spakować i załadować na statek.
Na Wystawie Światowej w Paryżu w roku 1867 model 14 zdobywa złoty medal. Krzesła w stanie złożonym są eksportowane do obu Ameryk, transport wychodzi tanio, bo w 1 m3 Thonet umie upchnąć 36 krzeseł. Nr 14 wypełnia restauracje i kawiarnie Berlina, Wiednia, Paryża. Ale sprzedaje się też w Buenos Aires i Bostonie. Nr 14 sprawdza się wszędzie.
Jak świeci pęd bambusa
Nowoczesność, którą wprowadzał design, to demokratyczny dostęp do dóbr wcześniej zastrzeżonych dla warstw wyższych. Jednym z takich przywilejów, symbolicznym i dosłownym, był dostęp do światła. Bieda zawsze była pogrążona w mroku. Masowy dostęp do światła zawdzięczamy żarówce elektrycznej i elektryfikacji, obu wymyślonych przez Edisona. Thomas Alva Edison szybko doszedł do szklanej bańki, w której zamknął świecący drucik – problem w tym, że drucik szybko się przepalał. Ostatecznie, choć trudno w to uwierzyć, najjaśniej i najdłużej, bo aż osiem minut, żarzyły się pędy bambusa. W opatentowanej ostatecznie w 1879 r. przez Edisona żarówce jest żarnik węglowy, który świeci kilkadziesiąt godzin. Elektryfikacja była w XX w. symbolem cywilizacji, w roku 1900 na rynku europejskim sprzedano 35 milionów żarówek. Niestety – kij ma dwa końce – oświetlone żarówkami Edisona hale produkcyjne pozwoliły na pracę w nocy i trzecią zmianę.
Samochód, który urodził Amerykę
Na trzecią zmianę pracowała fabryka samochodów Forda. Ten samochód to kolejna rewolucja i ikona designu. Kiedy inni wynalazcy motoryzacyjni obmyślali auta luksusowe, wytworne pojazdy dla milionerów i arystokracji, jeden Henry Ford wpadł na pomysł przeciwny – „people’s car”, czyli samochód dla każdego. Musiał być praktyczny, prosty w obsłudze i tak tani, żeby na jego kupno stać było robotnika! Ford, rozkręcając produkcję obniżał cenę, aż doszedł do kwoty 260 dolarów za auto. W fabryce w Highland Park każdego dnia co dziesięć sekund zjeżdżał z linii gotowy samochód.
Ford T zmienił Amerykę, przybliżając przedmieścia do miast, wymuszając postęp w budowie dróg, a John Steinbeck w jednej z swoich powieści postawił tezę, że większość Amerykanów została poczęta w Fordzie T, a wielu się w nim nawet urodziło.
Kochaj się z kontrolą
No właśnie, nowoczesność nie byłaby nowoczesnością bez rewolucji seksualnej. Tu na scenę wkracza osobisty miniregulator populacji i jeden z cudów designu – prezerwatywa. Tania, dostępna, demokratyczna. To ona, razem ze znacznie późniejszą tabletką antykoncepcyjną, zmieniła XX w., wspierając kontrolę narodzin i umożliwiając emancypację. Zastanawialiście się, po co jest najmniejsza kieszonka w dżinsach? Tzw. piąta kieszonka nad kieszenią po prawej stronie? Najpierw noszono w niej zegarek, potem monetę, w końcu ochrzczono ją „condom pocket”.
Na świecie sprzedaje się 30 miliardów sztuk prezerwatyw rocznie. W przedwojennej Polsce masowo produkowano prezerwatywy Olla-Gum, reklamując je rozbrajającym hasłem „Prędzej serce ci pęknie”.
Emancypacja czerwienią ust
Szminkę wymyślił mężczyzna, Maurice Levy, pracujący w fabryce Scovill Manufacturing Company w Connecticut. Fabryka nie miała nic wspólnego z kosmetykami, produkowała mosiężne guziki, lampy i metalowe drobiazgi. W 1915 r. Levy namówił swoich szefów do osadzenia glicerynowego sztyftu z czerwonymi pigmentami w mosiężnej tulejce, wsuwanej w drugą. Wynalazek bardzo się przysłużył karierze szminki. Tulejkowych szminek chętnie używały amerykańskie sufrażystki. Podkreślając usta mocną czerwienią, komunikowały „nasza seksualność jest naszą bronią”.
Wykręcaną szminkę, taką jak te, których używamy dziś, opatentował w 1923 r. James Bruce Mason junior.
Jego wynalazek natychmiast wykorzystały wielkie marki kosmetyczne, m.in. Elizabeth Arden czy Guerlain.
Kuchnia wyzwala kobiety
Czy jest jeszcze jakaś ikona designu związana z kobietami? Może wstyd to przyznać, ale chodzi o kuchnię. Ale jest to kuchnia nowoczesna, mająca uwolnić kobiety od przekleństwa życia spędzonego „przy garach”. Zaprojektowała ją w 1927 r. austriacka architektka i komunistka Margarete Schütte-Lihotzky – dla robotniczych osiedli we Frankfurcie. Do sprawy podeszła naukowo: z miarką i stoperem w ręce zbadała poruszanie się kobiety w kuchni i najczęściej powtarzane czynności i trasy. Z tych obserwacji powstał model optymalizujący najważniejsze punkty „kobiecej krzątaniny”.
Kuchnia frankfurcka była mała, miała zaledwie 1,9 m szerokości i długość 3,4 m. Porządek gwarantowały szafki, półki i gabloty do przechowywania. W pobliżu okna zaplanowane zostały systemy aluminiowych szuflad na produkty sypkie, każda z opisem, co znajduje się w środku. Standardowym wyposażeniem stały się gazowa kuchenka i metalowy zlew, które w tamtych czasach były nowościami. Takich kuchni zamontowano na frankfurckich osiedlach – bagatela – 10 tysięcy!
Koniec Pana Kleksa
Wytworne pismo odręczne należało do przywilejów i znaków rozpoznawczych warstw wyższych. Długopis kulkowy – jako produkt tani, masowy i dla wszystkich – zawdzięczamy baronowi Marcelowi Bichowi, współzałożycielowi koncernu BIC. Urodzony we Włoszech arystokrata przeniósł się do Francji i już jako obywatel tego kraju zaczął w latach 40. produkować części zamienne do piór. Przeczuwał jednak, że ten biznes nie ma przyszłości. Kiedy poznał Węgra, László Bíró, który zaprezentował mu pomysł „długo piszącego pióra”, nie zastanawiał się ani chwili – odkupił patent i w 1950 r. zaprezentował światu długopis BIC Cristal. Zamiast atramentu miał w cienkiej rurce szybkoschnący żel, a stalówkę zastąpił mechanizm ze stalową kulką obracającą się w gnieździe.
Od 70 lat BIC jest najlepiej sprzedającym się długopisem na świecie. Z jednej strony jest cudem designu, ma swoje miejsce w stałych kolekcjach MoMa i Centrum Pompidou, z drugiej – BIC, i podobne mu produkty, zapoczątkowały kulturę jednorazowości. Kupuję, zużywam, wyrzucam. I zostawiam trwały śmieć. Ale koncern BIC od kilku lat realizuje programy powtórnego wykorzystania swoich zużytych produktów – robi z nich m.in. meble ogrodowe.
Kiedy wygoda jest seksy
Może są osoby, które nie mają długopisu BIC, ale na pewno nie ma takiej, która nie miałaby w szafie T-shirta. Zaczęło się od bielizny dla amerykańskich marynarzy. Ponieważ mundury były z wełny, trudno je było nosić na gołe ciało, bo gryzły. W 1913 r. United States Navy oficjalnie wprowadziło do zestawu mundurowego białą koszulkę z krótkim rękawem, wykonaną z bawełnianego dżerseju. W latach 40., podczas wojny na Pacyfiku, armia amerykańska wydała swoim żołnierzom kilkanaście milionów T-shirtów.
Od marynarzy koszulki podpatrzyli żołnierze piechoty, robotnicy, a potem sportowcy. W latach 50. wystarczyło, że w T-shircie zagrał Marlon Brando w filmie „Tramwaj zwanym pożądaniem”, a strój ten stał się symbolem męskiego seksapilu oraz wyzwolenia z mieszczańskiej koszuli z kołnierzykiem. Dziś nie sposób oszacować skali produkcji T-shirtów, ale są to rocznie miliardy.
Kreski robią porządek
XX w. to zalew masowo produkowanych towarów, początki i rozwój kultury supermarketu. Sprzedawane w milionach sztuk prezerwatywy, T-shirty i długopisy potrzebują systemów usprawniających logistykę. Co zrobić, by zapisać kompletną identyfikację produktu i jego cenę? Nad tym problemem głowili się doktoranci Instytutu Technologii w Filadelfii: Norman Joseph Woodland i jego kolega Bernard Silver. Najpierw, siedząc na plaży, myśleli o systemie kropek, które Woodland rysował palcami na piasku. Nagle przeciągnął nimi i zobaczył kreski – to było to! Początek rewolucji kodu kreskowego.
20 października 1949 r. Woodland i Silver złożyli wniosek patentowy zatytułowany „Metoda klasyfikacji przedmiotów za pomocą identyfikacji wzorów”. Ich pierwszy kod kreskowy składał się z 4 białych kresek na ciemnym tle. Dziś bez kodów kreskowych leżymy – logistyka, transport i handel nie działają.
Cyfrowy toster
Dużo informacji, dużo produktów. Duży ruch, zmienność i mobilność – to cechy wieku XX. Czy jest jakiś sposób czy system, który nad tym zapanuje? Przetworzy i przeanalizuje zalew danych? Wydawało się, że to sprawa maszyn liczących – wielkich szaf, których używano do analiz dużych zbiorów. Aż pojawił się pomysł komputera osobistego – urządzenia, bez którego nie wyobrażamy sobie życia, który wcale nie służy do liczenia, tylko do komunikacji i dostępu do informacji.
Macintosh 128K, brawurowo zaprezentowany w styczniu 1984 r. przez Steve’a Jobsa, współtwórcę Apple, kosztował 2495 dolarów i rozszedł się w jednej chwili. Był marzeniem mimo wyłącznie beżowej obudowy i niezliczonych wad, m.in. takiej, że nagrzewał się, niszcząc własne procesory, czym zasłużył sobie na miano „beżowego tostera”. Czy to cud designu? Na pewno jeden z pionierów tzw. czwartej rewolucji przemysłowej, która – jak przewidywał Stanisław Lem – być może skończy się przejęciem władzy przez sztuczną inteligencję. Wówczas człowiek i jego design nie będą już do niczego potrzebni.