Gorsecik spirytystyczny
Warszawska modernistyczna kamienica – krzyżówka starego z nowym
Ponad 130 lat temu Wokulski wysłany przez Bolesława Prusa na spacer po warszawskim Powiślu mijał „rudery zapadnięte poniżej bruku, okna łatane papierem, drzwi zatkane łachmanem”. Patrząc na nadwiślańską nędzę – szafy bez drzwi, krzesła na trzech nogach i kanapy z wydartym siedzeniem, marzył: „Warszawa całym swoim ogromem ciąży i zsuwa się ku Wiśle. Gdyby brzeg rzeki obwarować bulwarami, powstałaby tam najpiękniejsza część miasta”. Dziś po wyremontowanych bulwarach, które mogłyby nosić jego imię, krążą tłumy. A jeśli mech porasta tamtejsze dachy to dlatego, że współczesna architektura, anektując każdy wolny skrawek ziemi na zachodnim brzegu rzeki, lubi się chwalić powierzchnią biologicznie czynną. Powiśle nie tylko podniosło się z upadku, ale wręcz pospiesznie się gentryfikuje. Jeśli mieszkają tu współcześni Wokulscy, to na spacery wyrabiające wrażliwość społeczną chodzą gdzie indziej. Z tych zmian korzysta zabytkowa tkanka miasta. Część przedwojennych kamienic odnawia się z poszanowaniem detali, część się rozbudowuje po uzgodnieniach z konserwatorem zabytków. W takiej właśnie krzyżówce starego z nowym jesteśmy. Położone w starej, modernistycznej części mieszkanie ma sporych rozmiarów balkon z odtworzoną oryginalną balustradą – proste pionowe pręty wieńczy poziomy pas kółek i półka na doniczki. Trójdzielne drzwi balkonowe odtwarzają poziome podziały znane z przedwojennych domów. Stojąc na balkonie, można podać sól sąsiadom z drugiej, współczesnej części budynku.
Czternaście mebli
Wnętrze zaprojektował Przemek Maziarz, architekt z warszawskiej pracowni Modoso. – Właścicielka, studentka medycyny, wprowadziła się tu latem 2022 roku. Chcąc się wzorować na japońskich minimalistach, przyjęła ambitne założenie, że liczba mebli w jej domu nie przekroczy 14.