Na ogromnej wystawie Pana rzeźb i prac na papierze w CSW Toruń możemy zobaczyć nieeksponowaną dotąd „Falę” – wykonaną z brązu, która niesie setki ludzkich postaci w przedziwnych pozach, czasem wręcz zatrważających. Co tu się wydarzyło?
Ta rzeźba powstawała podczas pandemii COVID-19 i na półmetku rządów Donalda Trumpa. Zobaczyłem ludzkość, która zrobiła wielki krok naprzód i stanęła nad przepaścią. Byłem mocno poirytowany, co zdarza mi się coraz częściej. Musiałem odreagować. Poprosiłem przyjaciół, by zapozowali do rzeźby. Każdy musiał przybrać wiele najróżniejszych figur, ja także się gimnastykowałem. Nim powstała niosąca nas wielka, zagadkowa fala, „zeskanowałem” nasze ciała, potem powstały figurki z wosku, a następnie te docelowe.
Dlaczego ludzie w czasach największych kryzysów zwracają się ku sztuce?
Bo kultura jest w stanie odmienić życie. Jeżeli komuś na co dzień towarzyszy muzyka, to ma w niej oparcie. Patrząc na rzeźby, które nie są przecież dekoracją, ale komentarzem do rzeczywistych zdarzeń, możemy zebrać myśli i przetrwać. Odkryłem to 50 lat temu, kiedy powstała moja pierwsza rzeźba. Zrozumiałem wtedy, że w tej pracy nie chodzi o to, by wymyślić coś fajnego czy miłego, ale w sposób najbardziej autentyczny wyrazić to, jak widzi się świat.
Brąz to Pana ulubiony materiał?
W latach 70. rzeczywiście najczęściej pracowałem w brązie. I do dziś lubię ten materiał, bo stopiony, idealnie nadaje się do tworzenia form polimorficznych. Z materiałami jest trochę tak jak z instrumentami w orkiestrze – każdy pozwala inaczej wyrazić ekspresję. Eksperymentowałem z wieloma. Fascynowało mnie szkło, brąz, tworzywa sztuczne masowo wykorzystywane w przemyśle, najczęściej niestety do produkcji nudnych, zwyczajnych rzeczy.