Jak w ostatnich latach zmieniała się rola kuratora?
Eulalia Domanowska: Kiedy zaczynałam pracę jako kuratorka, w 1992 r., trzeba było mieć firmę, by przygotować wystawę. Kuratorzy zajmowali się nią od początku do końca – od wymyślenia tematu, poprzez pieczę nad katalogiem i stroną techniczną, po zdobycie dofinansowania. Dzisiaj kurator wciąż musi myśleć o wielu rzeczach, ale ma istotną pomoc w instytucjach. Rzecz jasna pod warunkiem, że pracuje w jednej z nich.
Joanna Kaczmarczyk: Instytucja rzeczywiście daje potrzebne zaplecze. Kuratorzy mają wtedy większą możliwość skupienia się na pracy merytorycznej. Przykładowo, w Muzeum Narodowym w Kielcach kuratorowi pomaga koordynator wystawy, odpowiedzialny m.in. za stronę logistyczną. Tymczasem kuratorka czy kurator mogą zająć się stroną „duchową”, skupić na tym, co poprzez ekspozycję chce pokazać. Ich zadanie pozostaje nadal niezmiernie trudne – w przestrzeni wystawy dochodzi do spotkania wrażliwości i wyobraźni twórców z wrażliwością i wyobraźnią odbiorców, a „kreatorem” tego spotkania jest kurator. Odciążony od spraw technicznych i formalnych, takich jak choćby szukanie dofinansowania, może w pełni poświęcić się temu podstawowemu wyzwaniu.
Joanna Fikus: W dużym muzeum kuratora wspiera sztab ludzi z różnych działów. Ale równocześnie duża placówka, z dużym budżetem, jest mniej skłonna dawać kuratorowi pełną swobodę. Na pewno inna jest sytuacja kuratorów w instytucjach bazujących na własnych kolekcjach, a inna w miejscu takim jak POLIN, w którym wystawy narracyjne bazują na różnych kolekcjach i środkach wystawienniczych.
Szymon Maliborski: Kurator, jak ja rozumiem tę rolę, w sposób najbardziej bezpośredni rozmawia z artystą.