Z tęsknoty za dobrym designem
Rozmyślania o nostalgii. Nowe projekty często powstają w oparciu o ideały zakorzenione w przeszłości
Nostalgia. Od greckiego nostos, czyli „powrót do domu” oraz algos, czyli „ból”. Pierwotnie rozumiana jako tęsknota za ojczyzną, dziś oznacza tęsknotę za czymś, co minęło. Jak mówi psycholog Constantine Sedikides przerzuca ona pomost między przeszłym a teraźniejszym ja. Zwykle ma słodko-gorzki smak. Wracając w myślach do przeszłości, czujemy bowiem i słodycz, i smutek, wiemy przecież, że co było, nie wróci.
Dlaczego mam w głowie to wspomnienie o domu? Bo marka Unitra po 50 latach postanowiła stworzyć nowoczesny zestaw Hi-Fi stereo inspirowany modelem z lat 70. Elementy kontrolne na wzmacniaczu zachęcają nas do fizycznej interakcji z urządzeniem. Wszystkie, tak jak charakterystyczny przełącznik dźwigniowy, stawiają opór. Jednak sprzęt możemy też kontrolować za pomocą pilota. Jego stylistyka, bliska pierwowzorowi, przeniosła mnie w czasie. Bo przedmiot może oddziaływać jak proustowska magdalenka. Nawet w obcym kontekście sam w sobie budzi skojarzenia. Tak jak ta wieża działają i inne przedmioty. Wszystkie mają swoją historię: ktoś je zaprojektował, wytworzył, ktoś ich używał. Przedmioty żyją razem z nami. Z niektórymi jesteśmy związani emocjonalnie, niektóre są nam obojętne, innych nie lubimy. Jeśli jednak je lubimy i korzystanie z nich sprawia nam przyjemność, znaczy to, że są dobrze zaprojektowane. Mogą też przypominać dobre czasy czy dawnych użytkowników. To rzeczy tak zaprojektowane, by służyły nam jak najdłużej. A trwałość jest obok funkcji jedną z podstawowych cech dobrego designu.
Całe szczęście, przyszły czasy, kiedy wiele firm nie chce produkować źle. Źle, czyli tak, że musimy nieustannie wyrzucać stare i nabywać nowe. A my, konsumenci, uczymy się, że przedmioty z drugiej ręki, przekazywane z pokolenia na pokolenie, mają wartość i sprawiają, że trwa pamięć o ludziach i czasach, w których żyli.
Rzeczy uruchamiają emocje. Badania pokazują, że nostalgia (stosowana umiarkowanie) umacnia naszą tożsamość, daje poczucie ciągłości i sens życiu, wzmacnia więzi społeczne. W trudnych chwilach tęsknimy za czasami, które wydawały się prostsze. By radzić sobie z teraźniejszością, sięgamy do wspomnień.
Nowe projekty często powstają w oparciu o ideały zakorzenione w przeszłości. Dlatego pewnie Unitra i inne marki decydują się na reedycje modeli sprzed lat. Przykładem jest lampa Reflex, projekt Tomasza Andrzeja Rudkiewicza z 1981 r. Jej forma i intensywny czerwony kolor sprawiły, że w szarej socjalistycznej rzeczywistości była pożądanym obiektem. Kolejne zjawisko to wdrażanie do produkcji mebli, które nie miały takiej szansy, gdy je wymyślano. Mimo że niektóre zdobywały nagrody na międzynarodowych wystawach, nie były produkowane – ze względu na wysokie koszty, brak surowców.
Mamy w Polsce kilka marek, które oddają hołd zapomnianym projektantom, pozwalają poznać nieznane oblicze rodzimego designu, sprawiają, że po latach część projektów trafi do naszych domów. Tak było z fotelem RM58 autorstwa Romana Modzelewskiego z 1958 r. czy krzesłem KA237 Aleksandra Kuczmy z 1966 r. (jedyny jego model znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie). Produkcję tych mebli podjęła marka Vzor.
Siła nostalgii sprawia, że projektanci, tworząc nowe wzory, nawiązują do tego, co przywołuje wspomnienia, bo liczą na to, że taki produkt będzie lepiej rezonować z użytkownikami. Że miłe skojarzenia zadziałają jak motywator do zakupu.
Nostalgię możemy odczuwać także za nigdy nieprzeżytą przeszłością, za czasem, w którym nas nie było. W 2013 r. Stefan Schutt użył pojęcia retrostalgii. Pisał, że w erze, w której nie ma niczego nowego, musimy coraz częściej odwoływać się do przeszłości, by zyskać poczucie sensu.
Rozmyślania o nostalgii zawiodły mnie do czytelni krakowskiej ASP, na której w 1964 r. powstał pierwszy w Polsce Wydział Form Przemysłowych. Do jego powołania przyczynił się projektant i artysta Andrzej Pawłowski, który był też pierwszym prezesem Stowarzyszenia Projektantów Form Przemysłowych. Kilka dni wcześniej odwiedziłam w pracowni malarkę Olgę Pawłowską. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest wnuczką artysty i że trafię do miejsca, w którym przez lata mieszkał i pracował. Projektował m.in. meble, a fotel wyplatany sznurkiem czy minimalistyczna półka, użytkowane przez ponad 60 lat przez rodzinę, ostatecznie trafiły do kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie. Czy gdyby ktoś wprowadził te meble na rynek, byłabym skłonna je kupić? Po tym, jak zobaczyłam jego prywatne zbiory, mogłam ich dotknąć, szansa jest spora. Tak właśnie działają na nas przedmioty.
***
STOWARZYSZENIE PROJEKTOWE SPFP PARTNEREM CYKLU O POLSKIM WZORNICTWIE