Każdy kolejny sezon przynosi nowe rekordy temperatury. Fale upałów są coraz częstsze, intensywniejsze i dłuższe. I wiadomo, że ten trend będzie postępował. Stał się jednym z najbardziej palących – w przenośni i dosłownie – problemów naszego świata, stanowiąc zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia.
Wyspa prawie tropikalna
Najcieplej jest w miastach. W porównaniu z otaczającymi je terenami różnica może wynosić nawet kilkanaście stopni Celsjusza w nocy, a w dzień do dziesięciu. To zjawisko mikroklimatyczne określa się terminem „miejskiej wyspy ciepła”. Zostało rozpoznane i opisane już w XIX w. na przykładzie Londynu. „Wyspa” nie występuje równomiernie: upał szczególnie mocno odczuwalny jest w gęsto zabudowanym centrum oraz zwartych osiedlach zdominowanych przez wysokie bloki. Materiały, którymi pokrywa się poziome, czyli najbardziej wystawione na działanie słońca powierzchnie, takie jak dachy czy drogi, nagrzewają się w ciągu dnia. Latem ich temperatura może sięgać nawet 90°C! Ale pionowe płaszczyzny budynków również pochłaniają promienie słoneczne – nie tylko padające bezpośrednio, lecz również odbite od ścian naprzeciwko. Jeśli budynki ustawione są blisko siebie, powstaje tzw. kanion uliczny, w którym do wzrostu temperatury przyczyniają się nie tylko wielokrotne odbicia promieni, lecz także utrudniona przez wysoką zabudowę cyrkulacja powietrza. W takim miejscu podczas fali upałów ulgi nie przyniosą nawet noce. Papa, blacha, blachodachówka, asfalt, bruk itp. działają jak akumulatory – magazynują ciepło i wypromieniowują je po zmroku. Mamy wtedy tzw. noce tropikalne, powodujące u nas zaburzenia snu i inne przykre konsekwencje zdrowotne.
W miastach energia słoneczna rozprasza się znacznie wolniej niż w przestrzeni niezabudowanej, do tego dochodzi ciepło wytwarzane przez urządzenia m.