Aktualności

Bunt

Należały do pokolenia moich babek, ale brawurą przewyższały niejedną młódkę. Nie bały się myśleć i marzyć. Ani wcielać swoje wizje w oporną rzeczywistość.

Mama była śliczna. Nieduża, drobna, czarnowłosa, w kocich okularach w panterze ciapki. Zawsze w ruchu, zwykle na szpilkach. Świetnie leżały na niej krótkie spódniczki i dopasowane garsonki. Dużo się śmiała. To z jej ust usłyszałam po raz pierwszy słowa: żurnal, Chanel i dżinsy. Niewiele wiedziałam o modzie (choć słyszałam o Modzie Polskiej), nie rozumiałam, co znaczą „styl” ani „elegancja” (słyszałam o paczkach, prywaciarzach i Bazarze Różyckiego). Zapach perfum należał do innego świata.

Pamiętam rozmowy mamy z koleżankami w dużym pokoju naszego mieszkania na Kasprzaka, tak innego niż znajomych z robotniczej Woli. Największą ścianę zajmowały półki na książki, pierwszy pejzaż mojego dzieciństwa. Ale dumą mamy były specjalnie zaprojektowane meble: czarny, szklany, trójkątny stół i plastikowe krzesła, na których najczęściej omawiano nowe lektury i modne kroje. Krzesełka wyglądały wspaniale, jak rozchylone kwiaty! Lśniły kolorami – czerwone, żółte, niebieskie – miały formę stożków ze ściętymi końcami, w które siedzenie zapadało się głęboko, ale po chwili nieziemsko uwierało. Mama entuzjazmowała się ich kształtem, bez skargi znosząc brak burżuazyjnego komfortu. Na szklanym sekretarzyku, tej samej projektantki, której nazwiska (o wstydzie!) nie znam, stały dwie porcelanowe figurki: czarny kruk i dziewczyna w żółtych spodniach. Nie zdawałam sobie sprawy, jak otwarta na nowe była moja mama, nawet kiedy pojawił się u nas zielony serwis kawowy z dzbankiem, któremu ucięto uszka, i kolejne reprodukcje portretów z kilkoma nosami. Ciotki pamiętające fiszbiny i gorsety nie mogły się im nadziwić, podobnie jak dekoltom kretonowych sukienek mamy. Nie słuchały jej radosnych tyrad o nowym stylu życia w równości i braterstwie. I słyszeć nie chciały, mimo iż powojenne „reformatorki obyczajów” naprawdę młode były przed wojną.

Salon 3/2020 (100164) z dnia 23.03.2020; Felieton; s. 32
Reklama