Aktualności

Zagraj to jeszcze raz, James!

Choć subskrybuję wszystkie możliwe platformy streamingowe, w końcu nadchodzi moment konstatacji – nie ma co oglądać! Czy to strumień algorytmowych podpowiedzi popłynął złym korytem? A może mam dostęp do zbyt dużej liczby filmów i błądzę w lesie zbyt wielu możliwości.

Są dni, kiedy buszując w niezgłębionych zasobach serwisów muzycznych, nie potrafię znaleźć niczego, co by mi w danej chwili pasowało. Ten utwór wydaje się za wesoły, a tamten ma tak rzewne smyki, że przy tej kiepskiej pogodzie depresja murowana. Bywają wieczory, kiedy chcemy coś obejrzeć, i choć subskrybuję wszystkie możliwe platformy streamingowe, w końcu nadchodzi moment konstatacji – nie ma co oglądać! Strumień algorytmowych podpowiedzi albo wysechł, albo popłynął złym korytem. Może moje poprzednie wybory były przypadkowe i sztuczna inteligencja nie wie, co tak naprawdę lubię? Zaczynam wtedy wątpić nie tyle w technologię, co w siebie. Może z moim gustem jest coś nie tak?

A może problemem jest to, że mam dostęp do zbyt dużej liczby filmów i płyt? W kieszeni spodni, w której zwykle trzymam telefon, kryją się wszystkie płytoteki świata, cała Biblioteka Kongresu, zbiory Luwru i wiele więcej. Nie wspominając o aplikacji z nocnym niebem – w mojej kieszeni mieści się więc też cały widzialny z Ziemi wszechświat.

Przypomina mi się magiczny rok 1988, kiedy moi rodzice kupili magnetowid. Było to wielkie wydarzenie. Mój brat był wtedy na koloniach. Gdy wrócił do domu i zobaczył czarny, gładki prostopadłościan spoczywający na telewizorze, przez kwadrans skakał z radości. Do naszego M5 w wielkiej płycie za sprawą epoki wideo wkroczył nowy, wspaniały świat. Pamiętam wszystkie pierwsze kasety, bo było ich tylko kilka. Rodzice w demokratyczny sposób zakupili takie, żeby każdy miał coś dla siebie. Dla mnie i brata przeznaczone były bajki Hanna-Barbera, dla mamy „Przeminęło z wiatrem”, a dla taty horror „Hellraiser: Wysłannik piekieł”. Tej ostatniej kasety nie mogłem oglądać, znam więc tylko urywki filmu, oglądane z ukrycia i przepłacone koszmarami, w których nad łóżkiem stawał mi osobnik z gwoździami ponabijanymi w głowę.

Salon 9/2021 (100191) z dnia 13.12.2021; Felieton; s. 40
Reklama