Aktualności

Pod słońcem Italii

Specjalistka od inwestycji

Jako szczęśliwa klimatyczno-kulturalno-enogastronomiczna emigrantka we Włoszech stałam się, chcąc nie chcąc, specjalistką od inwestycji na południu Europy.

Piszą i dzwonią do mnie przyjaciele, a także przyjaciele przyjaciół z pytaniami, co o tym sądzę, czy to ma jakiś sens, no i gdzie szukać. „Gdzie” oznacza nie tylko położenie geograficzne, ale przede wszystkim adresy portali internetowych i agencji nieruchomości.

Pandemia wywołała pragnienie ucieczki z miast na cieplejsze łono natury, a klimat wojny ten trend zintensyfikował. Już nie tylko w kontekście „dolce far niente”, słodkiego nicnierobienia, i sielskich klimatów jak z filmu „Pod słońcem Toskanii”, ale zakupu nieruchomości, która miałaby na nas zarabiać.

Domów i mieszkań na sprzedaż jest dużo. Ceny zaczynają się od kilku tysięcy euro, nie tylko w opustoszałych miasteczkach na Sycylii czy w górach Abruzji. Ale uwaga, jeśli ofertę mieszkania za 30 tys. euro znajdziesz w Rzymie, możesz być pewny, że nie chodzi o sprzedaż, tylko nieformalne „odstępne” za lokal komunalny. Od 30 tys. euro zaczynają się też ceny wywoławcze rzymskich nieruchomości wystawionych na licytację sądową. Trudno jednak przewidzieć kwotę końcową i opłaty, które narzuci kancelaria prawna pośrednicząca w aukcji. Znajomy wylicytował mieszkanie za 70 tys. euro, a całość zakupu z opłatami wyniosła 120 tys.

Już za ok. 60 tys. można kupić w Rzymie 30 m² przyziemia, a właściwie piwnicy. To akurat odradzam ze względu na poziom wód gruntowych i wilgoć. Odrzuciłabym także oferty, przy których pojawia się słowo „acatastato”. Oznacza to z reguły nieruchomość przeznaczoną na cele inne niż mieszkaniowe. Przekształcenie jej na takowe jest kosztowne, czasochłonne, a czasem po prostu niemożliwe. Z kolei „nuda proprieta” oznacza zakup domu z dożywotnim lokatorem.

Jeśli myślimy o tym, by nieruchomość na nas zarabiała, musimy uważnie wybrać lokalizację, stawiać na turystyczne pewniaki, jak Rzym, Florencja czy Wenecja, chętnie odwiedzane przez cały rok. Ale jeśli chcielibyśmy np. w Wiecznym Mieście spędzać uroczą, ciepłą zimę, a latem nieruchomość wynajmować, poszukajmy osoby, która by się tym zajęła, oraz lokalizacji w pobliżu stacji metra. Choć z tym może przesadzam, bo i uber, i car sharing w Rzymie działa całkiem dobrze, w odróżnieniu od komunikacji autobusowej. Jeśli wolelibyśmy wynajmować na dłużej, warto pomyśleć o studentach i mieszkaniu stosunkowo blisko uczelni. Odnosi się to do każdego z miast uniwersyteckich (Bolonii, Padwy, Parmy). Ten rodzaj najmu sami Włosi uważają za zyskowny, wygodny i mało ryzykowny. Problematyczny jest natomiast najem długoterminowy, np. 4-letni, z opcją przedłużenia na kolejne 4 lata.

We Włoszech istnieje silna ochrona lokatora. Może nam się zdarzyć nieuczciwy najemca, który nie płaci, a którego nie mamy prawa eksmitować, np. ze względu na jego małe dzieci lub niepełnosprawność któregoś z członków rodziny. Odzyskanie mieszkania na drodze sądowej w takiej sytuacji trwa ok. 2 lat, co tłumaczy, dlaczego wiele mieszkań pozostaje niewynajętych.

Jeżeli zachwyci nas jakaś lokalizacja, np. Lido di Ostia, położona nad morzem dzielnica Rzymu, która ma fantastyczną architekturę, piaszczystą plażę i stosunkowo niskie ceny (2337 euro/m²), bądźmy ostrożni. Za bezpieczny w Ostii uchodzi rejon na południe od via Ostiense. Na północy świetnie odnajdą się amatorzy klimatów serialu „Suburra”.

Oczywiście, zawsze możemy sięgnąć po nieruchomości z najwyższej rzymskiej półki. Kupując za 30 mln euro willę na Parioli (dzielnica dyplomatów i Berlusconiego) lub poddasze przy Piazza di Spagna za 8,5 mln, można liczyć na wsparcie agencji nieruchomości, które oferują pomoc w zadomowieniu się i wprowadzenie w lokalne środowisko. To samo dotyczy nieruchomości w Mediolanie (11,2 tys. euro/m² w centrum) czy rozsławionym przez rosyjskich oligarchów toskańskim Forte dei Marmi. Wille z basenem można tu kupić już za 8 mln.

O ile w Forte dei Marmi mieszkać bym nie chciała, to do leżącego na północ Portofino mam słabość. Ale i tu można by pogrymasić. Przepiękna Liguria z Cinque Terre, La Spezia, San Remo czy właśnie Portofino co roku są zalewane błotnymi lawinami. O stolicy regionu, Genui, Paolo Conte śpiewał: „rzadkie chwile słońca, a poza tym leje”.

Przyjemny klimat i zaskakująco zróżnicowane ceny ma Toskania. Widziałam castello o powierzchni 10 tys. m² za 35 mln euro lub XVI-wieczną willę (2800 m²) z parkiem, basenem i kortem tenisowym za 25 mln. Za 20 mln można kupić skromniejszą rezydencję, za to z winnicą o powierzchni 27 ha.

W Toskanii są też na sprzedaż malownicze kamienne domy za skromniejsze kwoty. Najtańszy, jaki widziałam, mający 20 m² (!) i bez kanalizacji, kosztował 10 tys. euro. Znalazłam też za 12 tys. 80 m², tyle że z łazienką i kuchnią do kompletnego remontu. A to we Włoszech ryzykowne przedsięwzięcie, bo za prace remontowe wyceniane na 3 tys. euro w rzeczywistości trzeba zapłacić 12 tys.

Zatem do pytań: co kupić, gdzie, za ile i z czyją pomocą, musimy dorzucić: czy idziemy w remont i kto go zrobi.

***

Agnieszka Różycka Dziennikarka, wieloletnia szefowa kultury magazynu „ELLE”, była redaktor naczelna czasopisma „FILM”. Wielbicielka Włoch.

Salon 11/2022 (100197) z dnia 20.06.2022; Felietony; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Pod słońcem Italii"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną